Przed moim biurem jest park, niewielki ale bardzo malowniczy
i urokliwy. Położony na skarpie, u podnóża której rozciąga się spory staw z drewnianym
mostkiem. Stare drzewa dają przyjemny cień w upalne dni, na ścieżkach, na
ławeczkach a nawet na maleńkim placyku z huśtawkami. Z powodu pustymi
gastronomiczno-kawiarnianej parkowe ławeczki stają się miejscem szybkich
spotkań. Ot taki kwadrans na kawę.
Tak się złożyło, że w ciągu tygodnia dwie kobiety
towarzyszyły mi w czasie takowego kwadransa. Wczoraj Laleczka z porcelany
przyjechała z dwoma kubkami kawy. I nie uszło to uwadze biurowych obserwatorów.
I nie obeszło się bez sakramentalnego pytania a kto to? To nie ta sama co
tydzień temu. Kobiety. Bez nich nudno, z nimi trudno.
A Laleczka jak zawsze urocza i ponętna, tym razem rozmowa o mężczyznach
i dzieciach, odwyku popracowym, wakacyjnych planach i… No właśnie.
Zaproponowałam żeby towarzyszyła mi w czasie wrześniowego kursu T1. Nie nurkowo
co prawda, ale osobiście. Mieć ją dla siebie przez całe 9 wieczorów i nocy, patrzeć jak
prowadzi auto, popijać białe wino i… no właśnie. Już się cieszę i zamawiam
lokum z dużym łóżkiem. Tak na wszelki wypadek bo, że chce jechać ze mną to już
wiem, teraz jeszcze muszę pogadać z jej mężczyzną. Trala lala to może być
piękny wrzesień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz