11 sierpnia 2015

Fotografowie



Najczęściej przez przypadek przemierzając bezbrzeżne zasoby netu zatrzymuję wzrok na jakimś zdjęciu. Czasami wystarczy chwila żebym stwierdzić, że to nie to i pożeglować dalej. Innym razem wstępne przypatrywanie trwa dłużej, ale nawet wówczas możliwe są dwie ścieżki postępowania. 

Zapisuję zdjęcie wraz z linkiem do publikacji i nazwiskiem autora (jeśli tylko takowe jest zamieszczone), zostawiam okruszki, żeby po nich wrócić kiedyś i podróżuję dalej. Zdarza się jednak i tak, że jedna praca rozpala umysł i nie potrafię odłożyć jej do spiżarni emocji. Wówczas już drążę bez odpoczynku – szukam kolejnych prac, publikacji albumowych, profili w mediach społecznościowych – chcąc więcej i więcej. 

Prawie zawsze odrzucam prace z kategorii glamour – nie ta stylistyka, nie moja bajka. Klasyczne akty i kalendarzowe rozkładówki także nie są moim celem. Szukam historii, emocji, zdjęć, które do mnie mówią. I właśnie mam dwie świeżutkie zgody autorów na włączenie ich prac do mojej osobistej galeryjki. I znowu muszę przyznać, że fejsbuczek jest efektywniejszym narzędziem komunikacji od maila ;).

Brak komentarzy: