10 czerwca 2007

Niby waga a jednak ryba ;)

Młoda została przeniesiona do grupy pływackiej oczko wyżej. Nie powiem miała płochę obaw bo to już nie zabawa, ale kto nie ryzykuje ten w kozie nie siedzi. I szczękę zbierałam przez ładnych parę minut bo bynajmniej nie widać, że nie ćwiczyła z ta grupą przez ostatnie pół roku. Powiem więcej jako jedyna machnęła cały basen crawlem (lub czymś na kształt) po skoku. Owszem pływała ze mną po kilka basenów, ale zawsze z deska lub na plecach. A tu proszę bardzo bęc i już. I nie obijała się bynajmniej jak to miała w zwyczaju ostatnimi czasy na małym basenie tylko wiosłowała. W sumie przepłynęła czternaście długości w ciągu godziny i wyglądała na totalnie wyczerpaną, obawiałam się nawet, że nie dotrwa do końca zajęć. Ale dała radę nie tylko dotrwać, ale później jeszcze prawie siedem godzin wściekać się z dzieciarnią na imprezie imieninowej koleżanki. Nie powiem jak wróciła do domu to usnęła w oka mgnieniu, ale po takim dniu każdemu się należy.Swoją drogą niesamowita jest zdolność regeneracji organizmu w tym wieku, podobnie zresztą jak szybkość przemiany materii. Już się cieszę na sierpniowy wyjazd: woda, woda, woda

Brak komentarzy: