6 kwietnia 2005

Bambusowe naleśniki

Tak się jakoś składa, że spotykamy się wieczorem w sypialni, żeby być ze sobą. Kiedy już odłożymy sprawy zawodowe i sprawy dnia, kiedy dziecko śpi spokojnie w swoim pokoju, prowadzimy nocne rozmowy. W wannie, w łóżku, tuląc się do siebie lub tylko będąc blisko. Tak było i wczoraj. Rozpuściłam w gorącej kąpieli nieco stresów, poczytałam trochę sprośnych tekstów z epoki, wyciszałam się. Chciałam jeszcze zrobić kilka notatek na następny dzień. Kiedy Pan wszedł do sypialni Kochanka siedziała przy komputerze. Zobaczyłam jak z za pleców wyciągnął bambusowy kijek i dotknął nim jej policzka, szyi… Stałam przy desce do prasowania i obserwowałam jej twarz. Chłonęła ten dotyk całą sobą, ocierała się, a kto wie – może nawet mruczała - z zadowolenia.

Jedno słowo Pana i już leżała wyciągnięta na łóżku, a bambusowy kijek w Jego dłoni pieścił dotykiem pośladki i uda. Początkowo przez ubranie, później ślizgał się po nagiej skórze. Znienacka dotyk zmienił się w uderzenie. Najpierw jedno. I znowu dotyk. Potem drugie i kolejne. Widziałam jak momentami jej ciało podrywał do góry spazm bólu. Ale wracała do wyznaczonej pozycji. Widziałam Pana, który delektował się tym nowym narzędziem. Rysował na jej pośladkach przedziwne wzory, celowo zmieniając układ bambusika i siłę uderzeń. Siedział obok niej i niespiesznie bawił się. Widać było, że ma ochotę na mocniejszą zabawę. Zresztą sam nam to powiedział. Nie uczestniczyłam w tych zabawach, tego wieczora czułam się wyjątkowo słabo. Ale to co się działo na moich oczach nie mogło pozostawić mnie obojętną. Siedziałam wiec przy komputerze chłonąc dźwięki i podniecając się nimi.

Ale bambusik nie był jedyną atrakcją wieczoru. W czasie naszego wypadu na zakupy nabyłyśmy łopatkę do naleśników. Do dziś nie była używana. Ani do naleśników, ani do niczego innego. Na polecenie Pana ona przyniosła ten kuchenny sprzęt do sypialni. Najzabawniejsze jest to, że Pan używał go do… łaskotania. Tak, do łaskotania. Dotykał krawędzią jej ud, pośladków, łydek, zgięcia pod kolanami. A każdy dotyk wywoływał salwy śmiechu i miotanie się na łóżku. Kilkakrotne (bez efektu, ale nie ma się co dziwić) przywoływanie przez Pana do porządku nie dało rezultatu. A to wystarczyło, żeby ukarać nieposłuszną sukę. Przyciskając własnym ciężarem ciała jej korpus do materaca, Pan zaczął wymierzać wypiętym pośladkom sążniste uderzenia łopatką. Okrzyki bólu, jakie do mnie docierały, świadczyły o tym, jak masakrycznym narzędziem jest ta niewinnie wyglądająca łopatka. Nie było już serdecznego śmiechu, podejrzewam, że mogły być łzy, ale nie wiem tego. Z rzadka tylko udawało nam się nawiązać kontakt wzrokowy. Widziałam jednak Jego zadowolenie, kiedy czułymi dłońmi dotykał rozognionych pośladków. Widziałam jej podniecenie.

Potem kąpiel i wspólne polegiwanie w pościeli, dołączyłam do nich kiedy się kochali. Ruch ciał działał na mnie odprężająco i usypiająco, palce Pana bawiły się moimi sutkami. Zasypiałam czując ten kochany dotyk.

================


zooza 2005-04-07 09:51:57 83.17.85.195

Hmm... gładkim, długim, zimnym, bambusowym tyranom mówimy zdecydowane NIE. Przecież wiesz, że mówiłam im nie zanim jeszcze zamieszkały pod naszym dachem. Przecież wiesz...

kochanka 2005-04-06 14:15:03 83.24.3.89

A w ogóle to drżyj ;)4 (słownie: cztery) bambusiki długości i grubości różnej nabyłam i właśnie doprowadzam je do stanu używalności..Wiesz, Kochanie.. Już marzę o kolejnym z nimi spotkaniu.. O ręce czułej prowadzącej koniec kijka po moim ciele..Ech.. na sama myśl masło&kisiel ;)

kochanka 2005-04-06 14:12:12 83.24.3.89

Kochanie..ja nie płaczę..Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby cokolwiek, ktokolwiek, w jakikolwiek sposób łzy z oczu moich wycisnął..Mogę krzyczeć (jak wczoraj - przyznaję, że łopatka narzędziem jest straszliwym), mogę nawet znaleźć się na granicy utraty przytomności.. Lecz - nie łzy..Chciałabym - chwilami - Jemu je ofiarować.. leczo oczy pozostają suche..

Brak komentarzy: