13 kwietnia 2005

Drosera anglica


A wiec chcesz być rosiczką. Lecz którą czy ma to być Drosera rotundifolia czy może Drosera anglica, albo Drosera obovata? Wszystkie one są drapieżne jak na rośliny. Czają się na nieostrożnych wędrowców, zamyślonych, zagubionych, zapatrzonych, nieuważnych... Są piękną pułapką. Różowo purpurowa pożądliwość liści drapieżnie i lubieżnie spoglądających na wszystko jako źródło białka. A może na coś jeszcze... Determinacja w dążeniu do mety w wyścigu ewolucji.

Sądzę, że mógłbyś być rosiczką długolistną... Tak, wzniesione i wyniosłe liście w odcieniu zieleni prężą się niczym wzwiedziony członek. Lśniące, tym błyskiem i blaskiem jaki bić może jedynie od naprężonej do granic, gładkiej i twardej męskości. Lecz jest coś co różni te dwa organy... liść rosiczki i członek... To krople. Choć jedne i drugie są gęste i lepkie, jakże są inne. Jedne krystalicznie przejrzyste, drugie mgliste i tajemnicze, nieprzeniknione. Krople skoncentrowanej męskości spływają, łzy rosiczki stoją dumnie na każdym z włochatych wierzchołków. To, co je łączy to purpurowa barwa, którą wabią... Tak, niewiele jest widoków bardziej podniecających od przekrwionej sterczącej i drgającej męskości. Drganie... to kolejne podobieństwo. Wszystko co purpurowe w nich jakże czułe jest na dotyk, jakże tkliwe, jakże zaborcze...

Chcesz więc być rosiczka... Chcesz pławić się w mojej kobiecości... No cóż, schlebiać mi tylko może takie marzenie. Schlebiać i zraszać, zwilżać i wilgotnieć ... wszak to właśnie biotop odpowiedni dla rosiczki... wilgoć, ciepło, półmrok... Tak, będąc rosiczką miałbyś duże szanse aklimatyzacji...

Brak komentarzy: