14 kwietnia 2005

Obejmowali mnie mężczyźni, później robiły to kobiety

Czy są gdzieś granice pragnień? Czy są takie obszary, za którymi nie ma nic poza całkowitą, totalną satysfakcją? Dla mnie nie ma takowych. Nie ma… Bo jak inaczej odebrać ciągły pęd za poznawaniem siebie w nowym wymiarze? Rozpierającą energię i potrzebę poszukiwania, ciekawość… ciekawość życia? Niezaspokojona potrzeba i głód stymulują wyobraźnię, a przed wyobraźnią nie ma zakazów, jak daleko zapuścimy się w nieznane pozostaje jedynie naszą sprawą. Teraz kiedy znam już klucz do swojej podświadomości, kiedy mam świadomość własnych potrzeb i upodobań droga do rozkoszy stoi przede mną otworem.

Jak śpiewał Zembaty „obejmowały mnie kobiety, później robili to faceci” u mnie było na odwrót, ale w jednych i drugich objęciach czuję się cudownie. Patrzę na siebie i uśmiecham się, tak bardzo jestem inna od tej jaką byłam kiedyś. Ciekawe jak wiele jest jeszcze emocji do odkrycia w życiu, jak bardzo można odsłonić własne pragnienia, żeby je realizować? Są takie, które wyszły ze mnie i grzeją się teraz w słodkim świetle rozkoszy. Są takie, do których ciągle jeszcze się nie przyznaję. Ciekawe dlaczego? Co powoduje, że mam śmiałość wyartykułować jedno, a nadal wzbraniam się przed czymś innym, nie wspominając o realizacji.. To ludzie. Ludzie, których spotykam stają się katalizatorami moich działań. Czasami idąc spotykam kogoś kto przywołuje jakąś zapomnianą już fantazję. A fantazja, która o sobie przypomni nie daje się już zepchnąć na margines. Siedzi w głowie i nęci, i kusi. Wtedy można już jedno tylko uczynić, żeby nie stała się obsesją - zaplanować jej realizację.

Ona śmieje się ze mnie kiedy mówię, że najlepsze są spontany dobrze zaplanowane. Tak, to prawda, dla jednej ze stron nich będzie to przygoda, która unosi na swoim grzbiecie, ale jedna ze stron powinna nad nią zapanować. A w każdym razie przygotować pole do spontanicznego rozwoju wypadków. Jak przygotować? Hmm przede wszystkim emocjonalnie, bo to jest sfera, która jest najważniejsza, jeżeli emocje drugiej strony nie są znane, wszystko może zakończyć się klęską. A jak przygotować? No cóż wszystko zależy od sytuacji i osoby. Czasami wystarczy rozmowa. Innym razem sugestia albo wyrafinowana aluzja. Kiedy indziej trzeba sięgnąć po alegorię czy metaforę. Zdarza się, że z pomocą przyjdzie technika czy technologia. A w niektórych wypadkach wystarczy kontrolowane zapomnienie, aranżacja przypadku. Tak, życie to jest teatr. A co się dzieje, jeśli sprawa dotyczy większej liczby osób? To jest prawdziwe wyzwanie. Wielopiętrowa kunsztowna konstrukcja zbudowana na emocjach, planowaniu i cyklu działania zorganizowanego. Tak, tak, jeśli się chce osiągnąć cel to potrzeba umiejętności i z dziedziny zarządzania, i planowania, i psychologii i wielu innych. Ale jaką przyjemność, jaką satysfakcje uzyskuje się, kiedy wszystkie elementy zagrają melodię zgodnie zapisem nutowym… bez fałszu…chociaż z improwizacją…

Coś pięknego. Kiedy można delektować się rozkoszą jaką podarowuje się tym, których się kocha. Zwłaszcza kiedy spotyka się kogoś, kto pasuje do pieczołowicie zestawianej układanki jak brakujący puzel. Ktoś, kto samą swoją obecnością i sposobem bycia stanowi dopełnienie, brakujące ogniwo. I ten dreszcz niepewności, czy się uda… musi się udać. Po prostu musi! Ziarnka piasku już zaczęły się przesypywać, nie ma odwrotu. Teraz tylko delikatne moderowanie wydarzeń… tylko tyle… a jaki będzie końcowy efekt? I chyba właśnie dlatego jest to tak bardzo fascynujące, że nie do końca przewidywalne…

Wyobraźcie sobie kilka osób z których każda zna tylko pewną perspektywę mojej fantazji… Każda z nich zadziała zgodnie ze swoimi wyborami i instynktami. Żywe, interaktywne misterium, którego nie ja jestem autorem. Ja jedynie spróbuję zebrać w jednym miejscu i czasie odpowiednie grono…

Brak komentarzy: