1 września 2006

The day before

Kosztem zarwanej nocy trwa właśnie ćwiczebne wiązanie do najnowszej zabawki, która wyszła z rąk Męża Pana. To jedna z tych konstrukcji, które powstają niemal w oczach. Na początek zgrzebne ciosanie piła łańcuchową, potem postarzanie drewna i usuwanie bieli z pomiędzy płatków twardzieli. A potem szlifowanie i nakładanie wosku. Lubię drewno wykończone woskiem, jest wówczas takie jedwabiste i gęste w dotyku. A to, które „wypuszcza” Pan Mąż sprawia wrażenie, jakby przeleżało w słonej wodzie parę lat. Efekt jest znakomity, zwłaszcza w połączeniu ze skórą.

Kobieta, która miała publicznie wypróbować tę zabawkę jest równie jak ona apetyczna. Opalona, gładka skóra i smakowite ciałko, do tego niesamowicie wysoki poziom ekshibicjonizmu. Po prostu rozkosznie jest na nią patrzeć, kiedy oddaje się w męskie dłonie. Idealnie napięta skóra odwzorowuje każdy, nawet najmniejszy, ruch mięśni. Drżenie roznoszącą gęsią skórkę po całym ciele. W odbiorze bodźców i reagowaniu na nie jest niemal doskonała. Zjawisko, na które można patrzeć z zapartym tchem. I taki właśnie spektakl mi zafundowali. Co prawda przez pierwszą część wieczoru uczestniczyłam jeszcze w technicznej stronie szyjąc dodatki miękkie, ale później mogłam patrzeć bez przeszkód.

Kiedy pierwsze oploty sznura przycisnęły jej ciało do drewnianej powierzchni wzdrygnęła się czując fakturę i chłód. Bezgłośnie. Sposób wiązania wymagał korekty więc po małym odpoczynku było drugie podejście. Tym razem w ciele przyodzianym w cienką bawełnianą koszulkę. Ciało stało się jednością z drewnem, kiedy zgięte kolanach nogi przestały dotykać podłoża. Ciężar nieznacznie obciągnął więzy. Wisiała teraz bezbronna i piękna w swoim ubezwłasnowolnieniu. Zawiązane oczy musiały podwoić wrażenia odbierane przez skórę. Zatrzymałam oddech kiedy w dłoniach Męża Pana pojawił się nóż. Mam słabości do noży i pistoletów, ale uważam, że nie ma ciała obojętnego na chłodny dotyk stali. Tego nie da się zignorować. Widziałam jej oddech, na tyle szybki, że widoczny był ruch w uścisku wyznaczonym przez sznur. W ciszy zaszemrał przecinany materiał. Gdzieś od karku w dół. Nie widziałam ostrza a jednak poczułam je na skórze. Kolejne cięcia i kolejne paski materii zaczynały opadać przewieszając się bezradnie przez więzy. Czułam rosnące podniecenie, wilgoć wsiąkającą w materiał spodni i własny oddech, coraz szybszy i krótszy. Widziałam jej oddech skracający się w tym samym tempie. Widziałam jak ciało reagowało na muśnięcia palców i ostrza. I tylko nie słyszałam jednego choćby dźwięku. Zadziwiające jakże ona była cicha. Ja choć mogłam tylko obserwować westchnęłam niejednokrotnie podczas, gdy ona milczała jak zaklęta. Niesamowity kontrast między podnieconym oddechem i bezgłosem. Ciekawe czy na pokazie będzie równie cicha… Zobaczymy, już niebawem.

Zastanawiam się co bardziej mnie podnieca. Ona ze swoim apetycznym ciałem, które z chęcią bym schrupała. Czy ona w rękach i woli Męża Pana? Czy może to, co On robi z inną kobietą? Nieodmiennie podnieca mnie obraz Jego dłoni na kobiecym ciele, uwielbiam to.

Brak komentarzy: