16 września 2006

Bezrękawnik

Niby nic. Ot po prostu kamizelka można powiedzieć. Można. Wszystko można. Ale kamizelka niejedno ma imię. Przesyłka dotarła do domu podczas mojej nieobecności, kiedy wróciłam leżała sobie na fotelu. Kiedy tylko wzięłam ją do ręki uśmiechnęła się do mnie. Uśmiechnęła tak od serca. Niewiele myśląc zdjęłam to, co miałam na sobie i czym prędzej wciągnęłam nowy nabytek. Dość ciasno opinała ciało, a chłód nie ustępował zbyt szybko. Kiedy zapinałam zamek błyskawiczny już czułam, że to jest właśnie to. Dolna krawędź bezrękawnika kończy się dokładnie na szczycie wzgórka łonowego. Jest bezwstydnie długi, ale nie za długi. I nie za krótki. Zasłania dużo ale uchyla dostatecznie rąbki tajemnicy. Perfekcyjnie błyszczący, jakby ociekający podnieceniem. Nie dosunęłam zamka do końca, zatrzymałam gdzieś na wysokości dwóch trzecich. Choć projektant nie przewidział takiej opcji. Wsunęłam dłoń między materiał i nagą skórę, żeby ułożyć odpowiednio piersi. Widząc jak pięknie się prezentują eksponując rowek między metalowymi ząbkami suwaka aż westchnęłam. Rozsunęłam zamek jeszcze dwa, może trzy centymetry i spojrzałam w lustro - widok był niemal perfekcyjny. Czarny lakier wycinał kształt sylwetki z jasnego ciała, srebrne linie strzępionych ząbków suwaka szczerzyły się na straży różowych krągłości. Nachyliłam się, żeby zobaczyć to, co będzie widoczne z perspektywy metra osiemdziesięciu i aż się oblizałam. Załamałam poły bezrękawnika, teraz ząbki zamka rysowały linię demarkacyjną odcinając od siebie dwie płaszczyzny lakierowanej czerni. Zagięty w palcach materiał utworzył piękny trójkątny dekolt zwieńczony pagórkami piersi. I tak właśnie odziana – w lakier i bezwstyd – stanęłam w drzwiach, dodatkowo lekko pochylając tułów. Na efekt nie trzeba było czekać długo. Dostałam polecenie udania się do sypialni, gdzie czekałam na mojego Pana.

Jego podniecenie mówiło za Niego samego. Dłonie wędrujące po błyszczącej śliskości, wędrujące do śliskości mojej własnej, i dwa przyspieszone oddechy. Wypięty tyłek i szybkie, zachłanne spełnienie. Bez słowa, bez pieszczoty, bez czegokolwiek. Tak działają fetysze. Z zaskoczenia. Zniewalająco szybko. Niesamowicie silne odczucia, przy których wszelkie odruchy warunkowe przestają istnieć. To jak instynkt samozachowawczy, jest tylko jeden cel i sposób chybić. Ciężko będzie zrobić zdjęcia, z takim cackiem na ciele i przed oczyma, ale spróbujemy.

Brak komentarzy: