24 września 2006

Ortopedyczno-lingwistycznie

Jesień idzie, w kościach łamie chciałoby się powiedzieć. Tak czy owak kolejne spotkanie z ortopedą zakończyło się ogłoszeniem zakazu wstępu dla chirurgicznego skalpela w moje kolano (co prawda po działaniach i ortopedy, i uesgieowca kolano odmawiało posłuszeństwa, ale jakoś się udało). Dostałam trzy miesiące na trenowanie koszmarnie nudnej jazdy pokojowej na rowerze. Pal sześć, że to męczące i siódme poty wyciska, ale strasznie nudno jest w czasie takiego pedałowania. No, ale czego się nie robi dla zdrowotności. Zastanawiam się jak wygospodaruję sobie godzinę dziennie na to pasjonujące zajęcie. Pewnie znowu będzie to środek nocy. Po majowo-czerwcowej sesji rowerkowania przed nurkami, rzeczywiście kolano przestało doskwierać więc może to jest dobra droga. Zobaczymy w styczniu. W każdym razie wolę to niż ingerencję chirurgiczną i kilka tygodni w gipsie oszalałabym bez wątpienia. A może w ramach tej godzinki połknę trochę hiszpańskiego? Tak, to mogłoby być całkiem pożyteczne (gorzej z przyjemnym, ale zawsze).

Brak komentarzy: