22 września 2006

Stressss

Z jednej strony powinien już ustąpić, bo coś się dokonało. Z drugiej strony powinien zacząć rosnąć bo za drzwiami nieznane. Ze strony trzeciej widać nadzieję na nową jakość a z czwartej czai się kolejna porcja roboty. I tylko teraz ta porcja wygląda znacznie bardziej przyjaźnie i unurzana jest w przyjaznym, ciepłym świetle i atmosferze. Już niebawem zamienię to paskudne miejscem w którym spędzam więcej niż jedną trzecią doby na inne. Nie będę musiała patrzeć na sino-białawe ściany w nikłym świetle dnia jaki wpada do pokoju przez okno w północnej ścianie. To miejsce mnie zabijało, po kawałku odbierało mi radość życia. Miejsce i ludzie. Jakby żywe pomniki minionej epoki, żałosne parodie barejowskich bohaterów uwikłane w rzeczywistość rynkową, w której odnaleźć się nie potrafią. Tak, kolejna zmiana przypieczętowana autografem. Chyba po raz pierwszy jestem tak zorientowana na zmianę i jej konsekwencje. Ta konkretna – zawodowa – jest niezbędna dla mojego zdrowia psychicznego. Łatwo nie będzie, szczególnie na początku, ale co tam – dam radę.

Zjazd absolwentów MBA się zbliża. Kolejny. Jechać czy nie jechać zastanawiam się w głębi ducha. Roztrajkotały się maile. Ten będzie, tamta się nie wybiera. Tu syn i tu syn, ktoś się ożenił. Niby to tylko trzy lata od wręczenia dyplomów, ale tyle się wydarzyło. Chciałabym zobaczyć tych kilka przesympatycznych pyszczydeł, może się wybiorę, wszak wtedy właśnie upływać będą (mam nadzieję) ostatnie dni tegorocznego urlopu. Nie chcę się doszukiwać drugiego dna, ale kiedy ostatnio widziałam się z nimi też miała miejsce zmiana zawodowa u mnie. Może to będzie dobra okazja żeby pogadać o nowych studiach? Jest parę ciekawych tematów… I znowu reżim lekcyjno-egzaminacyjny, znowu stres, ale jaki inny od tego, którym żyję od półtora roku. Tak, to może być całkiem miła perspektywa.

Brak komentarzy: