3 czerwca 2005

Praca z domu

Drugi dzień usiłuję pracować z domu, niby z technicznego punktu widzenia okazało się to wykonalne, ale chore dziecię jest w stanie zwalczyć każdy zapęd do pracy. W efekcie zrobiłam około połowy zaplanowanych rzeczy i mam teraz kilka służbowych dokumentów zaopatrzonych w moją pieczątkę. W dużych ilościach, we wszystkich mozliwych konfiguracjach, do góry nogami i na boki i pod wszystkimi kątakmi jakie przyjdą człowiekowi do głowy. Zwłaszcza młodemu człowiekowi... a odeszłam od rozłożonych na biurku papierów na jakieś 30-40 sekund. Uczynny pomocnik...
PS. Kupić dziecku małego drukarza albo zestaw dla pani z poczty (byle dużo pieczątek było...)

Brak komentarzy: