11 lipca 2012

Wszystko przez Majów


Dziwne to pół roku było. Szybkie i obfitujące w emocje. Od ekstazy fizycznej po katatonię umysłu, od euforii po depresję. Świat zakręcił się i nie pozwalał na głębszy oddech. Zmiany, zmiany, zmiany. W domu, w szkole, w nurkowaniu, w pracy. Bliskie spotkanie ze służbowym dejavu. Zmiana szkoły Młodej, zmiana klubu, Mistrzostwa Polski na włosku wiszące.

Fascynacja, miłość, uwielbienie. Ideał, który sięgnął bruku, ale podniósł się, otrzepał i ponownie (choć mozolnie) usiłuje wdrapać się na piedestał, na którym był ustawiony. Brak wytchnienia na to, żeby się zatrzymać, spojrzeć krytycznie. Decyzje podejmowane pod naciskiem. Gwałt na umyśle, przyspieszona dorosłość w sferze, która była sakrum.

A wszystko przez Majów. Przez ich fascynujący świat i kraj, przez Komnaty Xibalby, których zew tętni pod czaszką. Tydzień w rajskiej krainie Zaświatów. Tydzień, który zmienił jeśli nie wszystko to prawie wszystko. Wstrząs. Wydarcie duszy, która została Tam, na Yukatanie. „Siostra”, którą stamtąd przywiozłam. Przewodnik, który uchylił rąbka tajemnicy. Półbóg, który powiedział, że to jest możliwe. Nauczyciel, którego wiedza i doświadczenie niech spłyną na mnie. Trening, który czeka mnie przez kolejne pół roku. Wszystko po to, żeby wrócić tam. Wszystko po to, żeby pójść dalej. Wszystko po to, żeby poczuć mocniej.

Nigdy w życiu nie pragnęłam niczego  bardziej. Nigdy nie poświęciłam więcej. Bo nigdy też Graal nie był bardziej niedościgniony, bardziej święty i bardziej pożądany. Tydzień, który postawił na głowie kilkadziesiąt lat. Doznania, które zdetronizowały wszystkie inne. Hierarchia stawiająca filigranową brunetkę daleko za skalną ścianą. I codzienne robienie małego kroku w stronę Celu. Chwile zwątpienia, przepłakane noce, otarte palce, bolące mięśnie i ścięgna. Niepowodzenia. Całe ich karawany, jedno za drugim szurające ze spuszczoną głową. Embargo na wszystko co nie przybliża do celu. Reżim, który zmienił przyjemność w obowiązek, chęć w przymus a radość rozdeptał. 

Wróciło ciało, dusza została. Na wieczność. Tam. W moim miejscu na Ziemi.

Brak komentarzy: