19 kwietnia 2007

Samochód czy coś w tym stylu ;)

Definicja jest prosta do bólu. To pojazd mechaniczny, bez którego cholernie trudno jest funkcjonować w dzisiejszej rzeczywistości. Służy on do przemieszczenia się z punktu A do punktu B w minimalnej jednostce czasu. Ta definicja ma już ładnych parę lat i kilometrów. I generalnie nie zmieniła się przez ten czas. Po prostu nie znajduje przyjemności w prowadzeniu samochodu. Dla mnie to coś jak kuchenka czy lodówka – jest i musi być, dobrze jak jest cichy, szybki i wygodny – wtedy się przyjemniej go używa. Nigdy nie sądziłam, że cokolwiek może zmienić moje podejście do auta. A jednak.Pewnego słonecznego przedpołudnia zasiadłam w małym, niskim, srebrnym autku wyłożonym czerwoną skórą. Hmm na marginesie powiem tylko, że nadal uważam fotele samochodowe z podwijanymi bokami za mało wygodne. Trochę to dziwne uczucie kiedy nie sposób oprzeć się wrażeniu, że szoruje się tyłkiem po jezdni, ale dałam radę. Co jeszcze...? Może to, że basowe odgłosy pochodziły z jednostki o mocy jakiś dziewięciuset koni mechanicznych a dwieście dwadzieścia zjawiało się na liczniku szybciej niż zdołałam odzyskać oddech po tym, jak zostałam wprasowana w fotel. Krótko mówiąc miała przyjemność (!zwracam uwagę na słowo przyjemność!) z jazdy samochodem. Nie, żebym miała ochotę usiąść za kierownicą tego potwora (zwanego przez właściciela pieszczotliwie Prosiakiem), co to to nie. Ale… No właśnie jest ale. Takie wciskającej w fotel przeciążenie, rytmiczna zmiana brzmienia silnika, wyciskały oddech z płuc i znacząco uciskały na żołądek. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało. Z każdym jednak kilometrem, z każdą minuta spędzaną w aucie to uczucie kamienistego żołądka nie tylko nie ustawało, ale nasilało się i delikatnie przemieszczało. Kiedy zorientowałam się, że o tuż nie żołądek, ale obszar podbrzusza musiałam chyba mieć głupią minę. Tak, tak, to nie był odruch wymiotny, to motylki osiedliły się gdzieś w środku. Ale nie były to zwiewne i delikatne stworzonka jakie znam, one miały siłę pterodaktyli. Jednym słowem zafundowałam sobie mokre majtki i to w drodze na służbowe spotkanie. Na orgazm się nie załapałam, ale było ekscytująco.Cóż mogę powiedzieć w tej sytuacji. Nadal uważam, że prowadzenie samochodu nie należy do przyjemności, ale zdecydowanie może być podniecające. Co prawda zalezy to i od samochodu i od umiejętności prowadzące, ale zawsze.

Powiem jedno - chętnie powtórzyłabym to doświadczenie, wszak nie sposób wnioskowac na podstawie jednej próby.

Brak komentarzy: