1 sierpnia 2005

A co jeżeli się pomylę?

Czasem łapię się na tym, że mogę wszystko. W każdym razie tak mi się czasami wydaje. Zbieram okruchy słów i zdarzeń i składam z nich całość – moją całość. A czasami strącam w niebyt całą, nowiutka konstrukcje nim jeszcze zostanie skończona. Bo niby jak dokończyć coś, co nigdy nie miało początku. To trochę tak, jakby otworzyć list i przeczytać, i wyciągnąć wnioski, i zacząć tworzyć, i marzyć, i planować… podczas gdy jeden drobny szczegół umyka uwadze – list miał innego adresata… Ale przecież to… czy tamten szczegół… kolor… zdarzenie… nic innego jak nadinterpretacja. Czasami jednak tak się zdarza. A kiedy już odkryje się pomyłkę bywa za późno. Po prostu za późno. I nie wiadomo co zrobić wówczas z taka historią. Zapomnieć? Przemilczeć? Tłumaczyć? I tak źle, i tak niedobrze…Moim życzeniem jest, żebym nigdy nie doszukiwała się siebie w słowach innym przeznaczonych. Jeśli trzeba zdmuchnę świeczki na torcie, żeby życzenie się spełniło… Albo splunę przez ramię na rozstajach dróg w księżycową noc.

Brak komentarzy: