31 sierpnia 2005

Koniec wakacji

Koniec wakacji nie wpływa chyba zbyt dobrze na ludzi. Robią się, delikatnie rzecz ujmując, nieobliczalni. Gdzie nie spojrzę tam dziwne rzeczy dzieją się. A to ludzie, którzy się rozstali znowu są razem (wymazując z pamięci tych innych, z którymi spędzili przerwę w życiorysie). Ktoś inny zmienia osobowość niczym Dr Jeckyl i Mr Hyde i choć jeszcze nie porzuca swojej starej skóry to w nowej czuje się już bardzo dobrze. Ktoś, z kim miałam konflikty służbowe dzwoni z propozycją pracy. Pryncypał z rozsądnego człowieka staje się upierdliwcem nie do zniesienia. Ja czytam coś czego nie ma. Wydaję wyroki zaocznie. Ktoś uważany za pragmatyka i realistę nagle wymyśla wymówki na miarę tych ze szkoły o bolącym paluszku. Ktoś inny unika rozmowy, choć odbyć ją powinien. Ktoś tęskni, ale boi się do tego przyznać. Plany sypią i wzbijają tumany kurzu. Gdyby to był marzec to można byłoby odwołać się przysłowia o garncu, ale w sierpniu?I tylko jedno wyjaśnienie ciśnie mi się na usta – w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Sinusoida piękną krzywą jest, lecz jeśli jedno jest na jej szczycie a drugie w dołku nie ma szans na zgranie. To się chyba nazywa rozminięcie w fazie…

Brak komentarzy: