12 sierpnia 2005

Kochający inaczej?

Jakiś czas temu zabawiałam się w buszującego w blogach, otwierając za chybił trafił linki w jednym blogu, przeskakując do następnego i kolejnego. Przerzucałam wzrokiem po zapiskach, czasami czytałam kilka notek, czasami leciałam dalej. Jeden z tytułów przykuł moją uwagę, a brzmiał – My nie kochamy inaczej, my kochamy tak samo. Co prawda notka nie miała nic wspólnego z tytułem ale tytuł utkwił mi głęboko w głowie. Dziś przy porannej kawie (której co prawda nie pijam ale przerwa się należy!) klikałam w necie i całkiem niezamierzeni trafiłam na artykuł, który dość dobrze oddaje to, co przyszło mi do głowy wówczas. Wyrażenie ‘kochający inaczej’ wcale nie jest takie miłe, na jakie wygląda na początku. To taki kamuflaż trochę, kamuflaż społeczny, zjawisko nazwane, etykieta przyczepiona więc niby wszystko jest w porządku.

Hasło się przyjęło. Tyle tylko, że używane różnie przez różnych ludzi. Najczęściej jednak z przymrużeniem oka, kpiącym uśmieszkiem lub w komplecie z wymownie akcentowanym przedrostkiem ‘no wiesz, kochający inaczej’. A co mówią ci, których to hasło dotyczy? Jak się czują? Oni o sobie nie mówią w ten sposób. A jeżeli już pada z ich ust takie sformułowanie to zazwyczaj jest poparte smutkiem, czasem wyrzutem. I znowu ciśnie mi się na usta zapisany w blogu tytuł - My nie kochamy inaczej, my kochamy tak samo. Rozpropagowanie terminu kochający inaczej chyba nie do końca spełniło oczekiwania autorów. Zamiast akceptacji wyszła hipokryzja i wyzierające z wyrazów przesłanie o inności. Ktoś chciał dobrze, ale wyszło – jak zawsze.

Brak komentarzy: