30 sierpnia 2005

A może… tym razem...?

Z nogi na nogę przestępuję, zaciskam kurczowo dłonie. Każda wibracja telefonu jest sygnałem do startu dla mojej duszy. Duszy niecierpliwej, duszy porywczej, duszy zachłannej. Tak. Tak. Tak. Znowu wlałam w swoją duszę odrobinę nadziei. Znowu czekam. Jeśli się nie uda – trudno. Ale do tego czasu mogę tarzać się wspomnieniach, mogę marzyć, mogę wyciągać dłoń po to czego pragnę. Przede mną tydzień planów, marzeń sennych, wyobrażeń na jawie… Przecież w końcu musi się udać! Jestem dobrej myśli.

Brak komentarzy: