9 lutego 2006

Niby nic a jednak coś drgnęło

TU żadnych zmian, koncepcje i pobożne życzenia przekazane pryncypałowi leżą sobie zapewne pod sporą zaspą spraw innych. Ale, ale panie pryncypale proponuję wyjrzeć za okno, tam taka jakby odwilż, albo co. Może warto jednak wrócić do rozmów z moja osobą? Złości mnie bezwładność decyzyjna, brak odwagi cywilnej i jeszcze par rzeczy. A, że ostatnimi czasy szkolenie goni szkolenie to coraz krytyczniej patrzę na działalność managerską pryncypała. Coraz większą przepaść widzę między teorią zarządzania a tym, co głosi pryncypał (a jeszcze większą w odniesieniu do tego, co robi!). Zadziwiające, że facet nie popadł w schizofrenię, w końcu jak długo można mówić jedno a robić drugie?

Staram się nabrać dystansu do sprawy, choć nie jest to prosta sprawa. Ale czynniki poboczne całkiem ładnie wspierają mnie w nabieraniu dystansu. Jeśli wziąć pod uwagę, że na sześć złożonych aplikacji odbyłam cztery rozmowy (w zasadzie to pięć ale jeden headhunter sam się objawił, więc jako odzew go nie traktuję) to nie jest źle. Co prawda refleksje po rozmowach są różne, ale co mi tam. Jutro kolejne spotkanie Swoją drogą ciekawe co nastąpi najpierw. Czy mój pryncypał obudzi się ze snu zimowego i przejrzy na oczy też na zew świata zewnętrznego będzie tak silny, że pryncypałowi pobudką będzie moje pożegnanie.

Tak, czy owak cieszę się, że biała panna myje nogi i szykuje się do drogi, pewnie już tam jej czekają na biegunie. Precz, precz oziębła kobieto już czas na ciebie. Czas na wiosnę ludów i migracje wszelkiej maści (a chociaż wiosenne porządki i zmiany). I tej wersji będę się trzymać. Tym bardziej, że za oknem coś właśnie nieśmiało zaświergoliło. Skowronek nadziei? Pierwsza jaskółka, która wiosnę czyni? Nie ważne, byle do wiosny!

Brak komentarzy: