17 maja 2006

Boję się chcieć

Czasami taka myśl budzi mnie w nocy. Boję się chcieć, bo wiem, że jestem w stanie dopiąć swego. Boję się zachłysnąć zdobyczą i boję się tego, co jeszcze wylęgnie się moim umyśle. Coraz głębiej, coraz dalej, coraz mocniej. Sprzężenie zwrotnie – im więcej tym więcej. I cóż z tego, że się boję? Ja lubię się bać. I nie chodzi strach, który można nakarmić kinowym horrorem, nie chodzi o balansowanie na krawędzi życia i śmierci. Chodzi o nieznane granice własnych pragnień. Spoglądając na swoje marzenia z przed dwudziestu lat uśmiecham się. Dziś wydają się takie proste, ale wówczas niebotycznie abstrakcyjne. Odkąd pamiętam miałam zawsze do zrobienia coś, co zupełnie nie pasowało do mojego otoczenia i sposobu bycia, coś na wyrost, coś z innej bajki. I chyba najbardziej popychały mnie do tego stwierdzenia w rodzaju nie dla ciebie, nie dasz rady, za wcześnie. Ambicja i upór. Dwa kierunkowskazy, dwie drogi, dwa cele. Zawsze tak było. I to się chyba nie zmieni. Taka skaza w genotypie. Żyję nie po to, żeby nadstawiać drugi policzek, ale jeśli upadam to się podnoszę. Czasami z płaczem, czasami z żalem, czasami ze złością. Kocham mój strach.

Brak komentarzy: