5 maja 2006

Upskirtowy pozytyw

Wygląda na to, że na własnej skórze odczułam męski pociąg do tego, co można dojrzeć pod rąbkiem spódnicy. A wszystko się zaczęło od spódniczki właśnie. Zawsze miałam ochotę na takie małe coś, w typie spódniczki. I przez większość życia posiadałam przed tym czymś spore obawy. No, ale biorąc pod uwagę parę innych rzeczy, które zrobiłam w ciągu ostatnich lat mini spódniczka wydaje się być jedną z bardziej konserwatywnych :). W każdym razie weszłam w posiadanie ciemnozielonej spódniczki z mięsistego aksamitu doprawionego elastanem. Przymiarka w zaciszu sypialni wykazała, że albo będę zmuszona zakładać do niej rajstopy (fuj!) albo gołe nogi, albo pokazywać koronkowe zwieńczenie pończoch. Bo króciutkie to jest niesamowicie. Zdjęta spódniczka wylądowała w szafie podczas gdy ja zastanawiałam się co będzie do niej pasowało. Noc była już w całkiem zaawansowanym stanie, tak mniej więcej wpół do drugiej kiedy Pan Mąż przybywszy do alkowy nakazał przywdziać mój najnowszy nabytek, co bezzwłocznie uczyniłam. Jeśli myślałam, że trochę dziwnie się czuję stojąc w samej spódniczce to już za chwilę miałam poczuć się jeszcze dziwniej. Polecenie było proste - pochyl się. Stałam więc z dłońmi na kostkach podczas gdy Pan Mąż rozciągnięty na łóżku oblizywał mnie wzrokiem, komentując na głos detale. Jeśli chodzi o spódniczkę to stała wraz ze mną. Tak, to chyba najlepsze określenie. Jej tylna krawędź sterczała zawadiacko nie zasłaniają czegokolwiek. Stałam tak i czułam jak krew zaczyna mi pulsować w skroniach między jednym a drugim pańskim słowem. Zaczynała pulsować nie tylko w skroniach.

Szybkie polecenie i już klęczałam przed Panem Mężem z wypiętym tyłkiem okrytym umowną spódniczką. Wszedł we mnie jednym pchnięciem. Mocno. Zaborczo. Gwałtowne ruchy przyniosły równie gwałtowne spełnienie, którego nie miałam czasu skonsumować. Rozbrykana mężowska męskość rozgoniła mój orgazm na ułamek sekundy przed osiągnięciem szczytu. Jęknęłam tylko bo doskonale wiedziałam, co z tego wynika. Taki szybki sex powoduje, że wspinam się po półpiętrach rozkoszy omijając szczyty. Coraz wyżej i wyżej. Każde pchnięcie to jeden stopień wyżej i jednocześnie jeden dalej do spełnienia. Rosnąca wściekłość umykającego orgazmu walcząca z przyjemnością bycia używaną. Amok i gonienie własnego cienia. Im więcej tym więcej. Dopiero spazmatycznie zaciskające się dłonie na moich biodrach i ostatnie silne pchnięcia pozwoliły mi na rozładowanie tego napięcia rozlewającym się po ciele orgazmem. W jednej chwili wszystkie mięśnie napięły się do granicy bólu i spłynęły miękko na pościel. Z trudem udało mi się zapanować nad pęcherzem kiedy leżałam łapiąc oddech. Uwielbiam niespodzianki, ale takiej się nie spodziewałam - szybki imieninowy sex.

Może powinnam zorganizować sobie kilka takich spódniczek?

Brak komentarzy: