31 grudnia 2008

Roboczy nocodzień

Dzień z nocą się zlewa bo kiedy wstaję jeszcze ciemno, kiedy wracam już ciemno. Gdyby nie to, że czas ten spędzam przy biurku mogłabym powiedzieć o sobie, ze prowadzę nocny tryb życia. Poziom stresu rośnie jak temperatura w wulkanie, oczy i mózg odmawiają posłuszeństwa. A możeby tak zmienić rok obrotowy i kończyć go powiedzmy w marcu? Można by wówczas pomyśleć o świąteczno-noworocznym wypadzie gdziekolwiek, albo o feriach zimowych (nie koniecznie na nartach co prawda, ale jednak).
Równania ze zbyt dużą ilością zmiennych po prostu długo się rozwiązuje. A do tego jeszcze negocjacje warunków i najbardziej trywialne sprawozdania i deklaracje. W sumie gdyby wyciąć z kalendarza grudzień i styczeń byłoby naprawdę miło!
Zmęczenie wyssało ze mnie całą energię przywieziona w listopadzie z Egiptowa, nic już nie zostało, żeby nie powiedzieć, że jadę na debecie energetycznym. Gdzieś tam majaczy nieśmiało Wyspa Gorąca… kto wie, może jak się już obrobię z tą "końcoroczną" buchalterią…

Brak komentarzy: