20 maja 2009

Pracoholizm mordercą libido

Cichym mordercą. Skutecznym. Bezwzględnym. Co było najpierw tego nikt już dziś nie odgadnie. Czy brak chęci na sex popycha w dodatkowe godziny biurowe czy wręcz przeciwnie przepracowanie odparowuje wilgoć intymną? Faktem jest, że jednego z drugim pożenić nie sposób. Właśnie gdzieś mi umknęło pół roku. Tak po prostu. Jakbym się położyła spać i obudziła przespawszy kilka miesięcy. Niby nic, a jednak w kalendarzu były takie pozycje jak moja własne urodziny, imieniny, święta (jedne i drugie) sylwester, rocznica ślubu, pierwsza komunia i parę innych wydarzeń. I tylko mnie w nich nie było.

Pół roku. O zgrozo. Pół roku!

I w imię czego? Terminów? Raportów? Sprawozdań? Podatków? Ja wysiadam. Moje życie podróżuje expresem, miesiące przelatują jak obrazy za szybą. I nawet się nie spostrzegłam jak stałam się obcą osobą. W domu. Przeklinam to moje cholerne poczucie obowiązku i profesjonalizmu. Cóż z tego, że wyprowadziłam kolejny koniec świata na prostą? Nie można do końca życie przecież robić za jednostkę specjalną. Poszukam dla odmiany nudnej pracy dla starszej pani i przestanę zbawiać świat.

Na początek zacznę od jakiejś porządnej imprezy, panny (lub mężatki – bez różnicy), alkoholu i ogłuszającego brzmienia. A potem się zobaczy. Wróciłam do żywych!

2 komentarze:

poprostuzycie pisze...

Witaj :) czekałam na posta :)

fryzart_pl pisze...

a już sie martwiłam ! :) Witaj Wśród żywych! :)