28 czerwca 2004

Trzech panów w necie

Odnalazłam piękne dopełnienie moich fantazji. Trzech którzy mówią do mnie. Jest taka historia „Trzech panów w łódce, nie licząc psa”. Dziś opowiem Ci inną „trzech panów w necie...”Pierwszy oczarował mnie swoimi wyważonymi słowami, z których wyzierała dojrzałość i doświadczenie. Czułam się taka malutka. Czarował tak bardzo, że bez najmniejszego zahamowania odpowiadałam na intymne pytania. Niby nic się działo, żadnych żądań, poleceń, a przecież byłam bardzo podniecona. Dużo wie i chętnie się dzieli ta wiedzą. Rozmawiamy po 5 godzin dziennie. Dzień po dniu. Pragnę jego słów. Ale, kiedy zażądał wyłączności odmówiłam. I znowu słowa, czarodziejskie słowa. Nie potrafię się im oprzeć. Robi ze mną to, na co tylko ma ochotę. A to ja miałam być panią sytuacji. Jestem uzależniona od Niego. Mam poczucie przynależności do Niego. Prosi mnie, żebym robiła różne rzeczy, nie rozkazuje, nie wydaje poleceń, prosi. Jak mogę odmówić. Później rozmawiamy o tym co zrobiłam. Chce znać wszystko, każdy szczegół, każdą reakcję. Teraz to ja tworzę słowa, które On czyta. Czasami mnie karci, jak nieposłuszne dziecko. Wywołuje we mnie poczucie winy. Ale największą karą jaką może mi zadać to brak kontaktu, brak rozmowy. Bez tego jestem nieszczęśliwa. Naciskał na spotkanie. Umówiłam się. Widziałam Go. I odwołałam. Uciekłam. Musiał być wściekły. Później uciekałam z chata widząc Jego nick. Było mi głupio. Ale bardzo potrzebowałam Jego słów. Bardzo. Zmienił nick i zagadał do mnie. Chce kontynuować naszą znajomość, bez realu. Stwierdził, że nie byłam gotowa na spotkanie, a On za bardzo nalegał, że to był błąd z Jego strony. Chce rozmawiać i oswajać mnie tak długo jak to będzie potrzebne, nawet jeżeli nigdy nie skonsumujemy tej znajomości. Nie chcę tej znajomości w realu. Chemia jest w kontrze, moja intuicja także. Tak jest mi dobrze.

Drugiego spotkałam w niedzielne popołudnie. Kiedy w rozmowie wymienił Jastruna, zapaliła się czerwona lampka w mojej głowie. Spytałam o poezję. Zaczęłam cytat, który skończył Było bosko. Intelektualny wyż. Tak cudownie prowadzona rozmowa, przeplatana słowami moich ukochanych poetów: Staff, Asnyk, Poświatowska i... Pawlikowska-Jasnorzeswka. Tak. To pierwszy znany mi facet, który jest w stanie zacytować wiersze Pawlikowskiej. Boże, to chyba sen. Zrobiłam się miękka. Sam wiesz, że jestem niewolnicą poezji. Od lat nie rozmawiałam z nikim w ten sposób. To mnie poruszyło. Ktoś, kto znajduje cytaty na niemal każde zdanie, nie może być potworem. Kiedy poprosił – dałam mu mój numer. Bałam się tej rozmowy, ale bardzo mnie intrygował. Telefon, rozmowa, wstępnie umówione spotkanie. Po jednej rozmowie. Przekładamy termin. Rozmawiamy jeszcze kilka razy przez telefon. Jego smsy są jak małe trzęsienia ziemi. Kilka słów, prostych, zwykłych słów, które mnie podniecają. Spotkaliśmy się. Umówiłam się i przyszłam. Drżałam i bałam się niesamowicie. Było... normalnie, po prostu gadaliśmy. Chciałam tam zostać na zawsze. Emanował z niego spokój. Spokój, którego potrzebowałam. Żadnych deklaracji, żadnych obietnic, żadnych zobowiązań. Ale poprosiłam, żeby zostawił mój numer. Rozmawialiśmy jeszcze później. Zaczęła się pasjonująca korespondencja, pełna ciepła i emocji. Poznajemy się. Planujemy spotkanie. Chcę oddać się w Jego ręce. Chcę się Mu oddać. Pragnę, żeby odkrył przede mną Nieznane.

Trzeci, miał wyzywający nick, rozmawialiśmy o naszym rozumieniu układu uległości i dominacji. Nie negował mojego podejścia, wręcz przeciwnie, był bardzo kompatybilny. To było trochę jak dysputa filozoficzna, ocierająca się o sens życia. Żadne z nas nie chcę realizować tej znajomości w realu. Spotykamy się na chacie. Rozmawiamy. Wspólnie opowiadamy tę samą fantazję. To trochę tak, jak interaktywna gra. Każde zdanie może zmienić bieg opowiadania. Bezpieczna niepewność.

Trzy znajomości. Trzech mężczyzn. Trzy sytuacje. Jakże różne, a jakże podobne. I słowa spinające wszystko. Pierwszy jest jak przyjaciółka, słucha i rozumie. Drugi jest jak kochanek, kuszący i nieznany. Trzeci jest jak kumpel, z którym można poświntuszyć. Trzech czarodziejów słowa. Lecz tylko dla jednego słowo stanie się ciałem, moim ciałem. To bardzo trudna decyzja. A ja już ją podjęłam. Nawet jeżeli jeszcze się do tego nie przyznaję przed sobą. Do zobaczenia Kochanku, Nauczycielu, Mistrzu... Do jutra...

Brak komentarzy: