Libido na minusie. I nie mogę nawet uciec w pracoholizm, bo jakoś mnie to nie kręci. Zło konieczne. Wszystko dookoła nim jest. Konsekwencją wcześniejszych wyborów. Coraz częściej przemyka mi przez głowę myśl o rzeczywistości równoległej. Co gorsza wiem, że ona nie da mi satysfakcji, niestety. Tam jestem za pan brat z Panią Nocą, przesypiam resztki doby w pustym mieszkaniu, przyjaźnię się z Samotnością i jadam śniadania z Beztroską. Nie zaprzątam sobie głowy myślą o jutrze.
Nie żałuje, w sumie nie żałuję niczego. Ale dziś dokonałabym odmiennych wyborów. Nie wiem czy zadowoliłyby mnie ich efekty, ale same wybory byłyby inne.
Pragnienie? Żyć tak, jakby jutro nie istniało. Usłyszeć życzenia carpe diem. I smakować je do ostatniego tchnienia. Nie mogę już umrzeć młodo, ale ciągle jeszcze mogłabym żyć szybko. Amen.
3 października 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz