23 sierpnia 2009

Gipso(nie)fil

Kolejny dzień w pozycji horyzontalnej i to na całkowitej lasce i niełasce osób trzecich. To absolutnie nie dla mnie. Gips na nodze to nie jest to o czym marzyłam. Na dodatek uziemienie w miejscu zakwaterowania oznacza zerową mobilność a w tym tygodniu miałam załatwić tyle spraw w tak zwanym gdziesiowie. A tu duppa blada, telefon i internetowe centrum dowodzenia pozostaje jedynie. Żeby jeszcze farmacja przeciwbólowa nie zmulała rozumu byłoby znośnie a tak mam przerwy w życiorysie.

Poza tym czym innym jest korzystanie z łóżka dla przyjemności a czym innym nie mieć innego wyjścia. Ale co tam zaprzyjaźnię się z kulami i dam radę – zejdę na dół. Może już… za kilka dni. I po raz kolejny stwierdzam zdecydowanie po przetestowaniu na własnej skórze – NIE LUBIĘ ZASTRZYKÓW choćby i najcieńszą igłą robionych.

2 komentarze:

poprostuzycie pisze...

Życzę szybkiego Powrotu do Zdrowia

latexman pisze...

Znam ten ból niemocy z autopsji. Pozdrawiam gorąco!