30 września 2007

Kupił, nie kupił...

Zmiany. Telefony rozdzwoniły się na dobre. Spotkanie goni spotkanie. Ciekawam bardzo co z tego wyniknie. Atmosfera w biurze gęstnieje. Prezio tygodniami nieobecny, umawia się na spotkanie poczym raczy różne osoby esemesami treści sorry jestem chory, nie dam rady przyjść, czy możesz… Już nikt nie traktuje poważnie jego deklaracji, co do spotkań. Operacyjny jest jeszcze do końca roku, a co później? Hmm nie wiem, w każdym razie ja na swoje barki nie wezmę zarządzania całą firmo – jeszcze mi życie miłe i znam wartość wolnego czasu. Tym bardziej, że mam go ciągle za mało. A za chwilę będzie jeszcze mnie z powodu szkoły. Oj będzie się działo, będzie się działo. Najpierw straciłam serce, teraz zaczynam tracić cierpliwość. Ciekawe, że tolerancja jest odwrotnie proporcjonalna do ilości telefonów i spotkań przynoszących nowości. Tak, nowości to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Ktoś kiedyś zdiagnozował to jako zaraźliwy optymizm i umiejętność motywowania ludzi do sięgania poza to, co utarte. Jeśli wziąć pod uwagę to, co robię obecnie to coś w tym jest.

Kupił, nie kupił - potargować warto.

Brak komentarzy: