13 lipca 2008

Senne anglezowanie

Uuu, nie jest dobrze, nie jest dobrze. Wygląda na to, że fascynacja i podziw przeszła ze sfery świadomości na terytorium podświadomości. A ta, jak wiadomo, potrafi płatać mi niezłe figle. Fakt, ze ostatnio śnię wyłącznie rozmowy już sam w sobie jest znamienny. Ale w miarę zrozumiały, jako, że miałam tydzień ciężkich rozmów. Lepiej więc było zapędzić do roboty także podświadomość – zawsze co dwie głowy to nie jedna. Faktem jest także, że miałam w głowie niewyartykułowany monolog w obcym języku. Podświadomość – ta bestia we mnie – włada nim z dużo większą swobodą, ale wprawia mnie w konsternację. Już wieki temu zauważyłam, że jeśli budzę się w nocy z jakąś myślą muszę ją utrwalić inaczej do rana mi umknie. Ale jakie zaskoczenie budzi fakt, kiedy próba odczytania nocnych zapisków spełza na niczym w związku z… nieznajomością słów. Jak można zapisać coś, czego się nie zna, nie widziało, nie rozumie? Po prostu – w nocy znałam te słowa, a rankiem musiałam zerknąć do słownika. Świadomość jest ułomna, podświadomość ma nieograniczone możliwości, trzeba tylko pozwolić jej dojść do głosu. Czasami samorzutnie, a czasami ze wspomaganiem – ot choćby kielonkiem tequili.

Wszystko to jednak blaknie w obliczu faktu, że mówiąc przez sen także się przerzuciłam na anglezowanie. No cóż, tak już mam, że moja podświadomość lubi myśleć na głos. Ale taka jazda to się jej jeszcze nie zdarzyła. Nie wiem jak to jest teraz, jako, że miejsce obok całkiem puste jest, ale domniemuję, że trwa. Być może budzę się właśnie na dźwięk własnego głosu. Takie tam – konwersacje z podświadomością.

Brak komentarzy: