1 listopada 2008

M jak...

Wydawać by się mogło, że piętnaście lat w korporacjach uodporniło mnie na wszelaki przejaw głupoty i zawiści ludzkiej. Do wczoraj tak sądziłam. I życie zrewidowało moje poglądy. Kiedy chodzi o naprawdę duże pieniądze wszelkie chwyty dozwolone i to bez względu na wysokość zajmowanego stołka. W głowie się nie mieści. Po prostu.

Kolejne zdarzenie, kolejna cegiełka do koszy doświadczeń, kolejne ‘nigdy’. Innymi słowy nigdy nie przyjmuj odpowiedzialności za finanse spółki, która jest na earnoucie. NIGDY. Złamanie zakazu grozi schizofrenią (w najlepszym wypadku). Konflikt interesów to mało powiedziane. Naginanie rzeczywistości także. Efekt podejmowanych decyzji może być widoczny i odczuwalny w krótki lub długim okresie – w zależności od perspektywy. Niektórzy o tym zapominają. I to wystarczy, żeby zacząć wojnę.

Mobbing. Obco brzmiące słowo. Obco? Czyżby? Nie wówczas kiedy podają go na pierwsze i drugie śniadanie, na lunch a nawet na podwieczorek. Pięć dni w tygodniu. Mnie się przejadł, czas na dietę oczyszczającą. Aaaaaaaby dietetyka od zaraz.

Brak komentarzy: