3 grudnia 2011

Knuję, snuję i wymyślam


Minął listopad, mija grudzień. Inaczej niż przez ostatnie lata – tej zimy nie będzie ciepłej solanki. Zamieniłam ja na chlorowo-ozonowe basenowe opary. I spotkania z 'Ludziamy'. Przysłowiowe kawy przeciągające się w późnowieczorne herbatki. Tajska kuchnia aż do zamknięcia jadłodajni. Włoskie specjały w babskim towarzystwie. Piwne szaleństwa pod pretekstem lub bez.
Czuję, że żyje.
Inaczej. Inaczej niż przez ostatnie lata. Inaczej nie znaczy lepiej czy gorzej. Znaczy właśnie inaczej. Odkrywam to co leży między ‘dom’ a ‘praca’. U mnie to kawałek ugoru, który z pietyzmem odchwaszczam, użyźniam i podlewam. I czekając na wiosnę zastanawiam się co z tego wyrośnie.
Przed wiosną jeszcze zima. Ale nawet ona zapowiada się inaczej. Najpierw Matka Natura zafundowała najbardziej suchy listopad w historii (gdyby listopady wyglądały właśnie tak a nie jak obrzydliwa, posępna i ohydna chlapa to może nie rozważałabym przeprowadzki na południe). Później minister od szkół zafundował ferie w drugiej połowie stycznia, a szkoła tradycyjne szkolne zimowisko przez pierwszy styczniowy tydzień. Niby jak co roku, ale… No właśnie – jedno małe ale. A w zasadzie duże ALE – nie będę ślęczeć po nocach w robocie  w tym czasie. Innymi słowy świadomie i konkretnie zamierzam korzystać z trzech tygodni bezdzietności.
A jak?
Tu i ówdzie słychać przebąkiwania o imprezie. Kilka spotkań towarzyskich w podgrupach zapowiada się pod naszym dachem. No i zakończona metamorfoza kuchni aż się prosi, żeby stać się sceną jakiegoś ciekawego wydarzenia z produktami spożywczymi w roli głównej. Nietypowe użycie sprzętów i wiktuałów się wykluwa w mojej głowie. Albo coś z gipsem w roli głównej - czy jest na sali ortopeda? Duża ilość stali pozwala na szybką aranżację przestrzeni medycznopodobnej. Więc może jakaś mieszanka wybuchowa? Sama nie wiem co podkręca mnie bardziej czy planowanie dla kogoś czy bycie w centrum wydarzeń.
- Poczuje pani lekkie ukłucie i zaśnie…

Brak komentarzy: