Minął listopad, mija grudzień. Inaczej niż przez ostatnie
lata – tej zimy nie będzie ciepłej solanki. Zamieniłam ja na chlorowo-ozonowe
basenowe opary. I spotkania z 'Ludziamy'. Przysłowiowe kawy przeciągające się w
późnowieczorne herbatki. Tajska kuchnia aż do zamknięcia jadłodajni. Włoskie
specjały w babskim towarzystwie. Piwne szaleństwa pod pretekstem lub bez.
Czuję, że żyje.
Inaczej. Inaczej niż przez ostatnie lata. Inaczej nie znaczy
lepiej czy gorzej. Znaczy właśnie inaczej. Odkrywam to co leży między ‘dom’ a ‘praca’.
U mnie to kawałek ugoru, który z pietyzmem odchwaszczam, użyźniam i podlewam. I
czekając na wiosnę zastanawiam się co z tego wyrośnie.
Przed wiosną jeszcze zima. Ale nawet ona zapowiada się
inaczej. Najpierw Matka Natura zafundowała najbardziej suchy listopad w
historii (gdyby listopady wyglądały właśnie tak a nie jak obrzydliwa, posępna i
ohydna chlapa to może nie rozważałabym przeprowadzki na południe). Później
minister od szkół zafundował ferie w drugiej połowie stycznia, a szkoła
tradycyjne szkolne zimowisko przez pierwszy styczniowy tydzień. Niby jak co
roku, ale… No właśnie – jedno małe ale. A w zasadzie duże ALE – nie będę
ślęczeć po nocach w robocie w tym
czasie. Innymi słowy świadomie i konkretnie zamierzam korzystać z trzech
tygodni bezdzietności.
A jak?
Tu i ówdzie słychać przebąkiwania o imprezie. Kilka spotkań
towarzyskich w podgrupach zapowiada się pod naszym dachem. No i zakończona
metamorfoza kuchni aż się prosi, żeby stać się sceną jakiegoś ciekawego
wydarzenia z produktami spożywczymi w roli głównej. Nietypowe użycie sprzętów i
wiktuałów się wykluwa w mojej głowie. Albo coś z gipsem w roli głównej - czy
jest na sali ortopeda? Duża ilość stali pozwala na szybką aranżację przestrzeni
medycznopodobnej. Więc może jakaś mieszanka wybuchowa? Sama nie wiem co
podkręca mnie bardziej czy planowanie dla kogoś czy bycie w centrum wydarzeń.
- Poczuje pani lekkie ukłucie i zaśnie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz