16 stycznia 2005

Aborygeni - promiskuityzm i poligamia

Zajrzałam niedawno do książki Zbigniewa Lwa-Starowicza Miłość i seks, jest tam sporo ciekawostek natury historyczo-rytualno-obrzędowej. W związku z tym pokuszę się zapewnie o napisanie kilku wątków dotyczących seksualności w różnych kulturach. Na początek garstka obyczajów z antypodów… Kultura Aborygenów była zdominowana przez mężczyzn, to kobieta opuszczała swą grupę lokalną, łączyła się z mężem i przenosiła się do niego. Wiele danych świadczy o tym, że wśród Aborygenów rozpowszechnione były kontakty seksualne z często zmienianymi partnerami, pozbawione więzi emocjonalnej. Co ciekawe aż do momentu kontaktu z innymi kulturami Australijczycy nie wiązali współżycia seksualnego z prokreacją. Ciążę wyjaśniali sobie tym, że to duch dziecka dostał się do ciała kobiety. Rola mężczyzny polegała tylko na tym, że poprzez stosunek otwierał kobietę, aby duch dziecka mógł wniknąć do niej. Dziewczynkę, jeszcze zanim się urodziła, obiecywano mężczyźnie z innej grupy lokalnej, dlatego powszechna była znaczna różnica wieku między partnerami. W przypadku owdowienia była dziedziczona przez młodszych braci męża, stając się żoną każdego z nich jako, że model poligamii był powszechny w tej kulturze.

Zastanawiam się na ile promiskuityzm był sprawnie działającym mechanizmem doboru naturalnego eliminującemu zgubne skutki chowu wsobnego, a na ile był pochodną małej liczebności populacji, walk plemiennych, trudnych warunków klimatycznych. Wg źródeł historycznych cała rdzenna ludność Australii 1770 r. liczyła około 300 000 osób i była rozproszona na wielkich obszarach kraju w grupach lokalnych, liczących od 10 do 60 osób. Czy więzi emocjonalne miały w ogóle możliwość się rozwinąć w sytuacji, kiedy relacje partnerskie były podporządkowane dobru grupy lokalnej?

zooza tropicielka obyczajów

PS. Swoją droga to nieźle wykombinowali ci Aborygeni... nikt ich nie ścigał o alimenty... przecież oni tylko 'otwierali drzwi' duchowi dziecka... Niby prymitywni... a jednak...

Brak komentarzy: