22 stycznia 2005

Wiązanie: Cel czy środek do celu?

Różne podejścia - różne punkty widzenia. Jeden z moich rozmówców wygłosił kiedyś następującą tezę: "Całe to chińskie wiązanie to nieekonomiczne wykorzystanie zasobów jakimi są linka i czas. Potrafię szybciej i skuteczniej związać partnerkę bez tych wszystkich wymyślnych supłów". Zapewne w tym co powiedział jest prawda, pytanie tylko czy dla każdego?

Osobiście uznaję zarówno wiązanie jako cel sam w sobie, jak i wiązanie w sensie środka do osiągnięcia innego celu. Fascynuje mnie wschodnia sztuka wiązania przede wszystkim w kontekście estetycznym, a zdjęcia kobiet w objęciach konopnego sznurka bardzo przemawiają do mojej wyobraźni. Względy estetyczne to jedna strona medalu. Pod płaszczykiem estetyki kryje się przemyślane zamierzenie, należy pamiętać, że kultury wschodnie wypracowały wyrafinowane techniki stymulowania bądź uprzykrzania życia. I tak na przykład kunsztowny oplot karady jest nie tylko ładny ale (co ważne) nie powoduje ograniczenia ruchu. Ale co się dzieje, jeżeli ten sam oplot pozostaje na ciele przez długie godziny? I nie mam tu na myśli zasznurowania ciała na bezdechu, ale wersję komfortową - swobodną. Ciągła stymulacja miejsc erogennych staje się nieznośna, rozkosz płynnie przechodzi w torturę. A przecież do jej zadania nie użyto ani siły, ani przymusu a jedynie to, co początkowo jawiło się wyrafinowaną 'bielizną'.

Szukając użytkowego zastosowania wyrafinowanej techniki wiązania proponuję spojrzeć na shirju i sakurę (sznurkowe bikini). Kilkanaście oplotów klatki piersiowej (nawet dość luźnych) po godzinie jest odbierane jako ograniczające swobodne oddychanie. Jednocześnie takie 'ubranko' pozwala na stosunkowo łatwe operowanie osobą związaną. Oplot tworzy swojego rodzaju uprząż szkieletową dającą nieograniczone niemal możliwości unieruchomienia kończyn czy bezpieczne podwieszenie. Zatem jest to sztuka użytkowa!

A przy tym sam proces przygotowywania linek i wiązania przebiega bardzo spokojnie i długo. Daje to możliwość zasmakowania oczekiwania, które znowu może być przyjemnością albo torturą. Wymaga skupienia na osobie dominujące, od której zależy tempo działania.

Osobiście lubię wiązanie, pozwala mi ono bardziej przeżywać swoją sytuację. Czasami jest wręcz niezbędne - stanowi formę zapewnienia mojego bezpieczeństwa (zwłaszcza przed nagłym, niekontrolowanym ruchem z mojej strony). Czasami więzy pozwalają po prostu wytrwać, chociaż największą satysfakcję osiągam, kiedy potrafię znieść wszystko to, co się dzieje pozostając jedynie na smyczy własnej woli i oddania. To jednak nie zawsze jest możliwe, zwłaszcza przy 'odsuwaniu granic'. Sama świadomość związania pomaga łatwiej znieść to, co druga strona zaplanuje. Pozostaje jeszcze jeden aspekt wykorzystania wiązania artystycznego - pokaz. Jest to stosunkowo prosta i nieinwazyjna metoda pochwalenia się swoja uległą na szerszym forum. W zależności od sytuacji i upodobań demonstrując więzy na nagim ciele lub wręcz przeciwnie na obcisłym stroju gimnastycznym w kontrastującym z linką kolorze. Doskonałe narzędzie do wykorzystania wobec dwóch uległych osób pozostających do dyspozycji dominującego. Jedna z nich może być namiastką publiczności ale równie dobrze może być narzędziem w rękach dominującego, który wydaje jedynie słowne polecenia co do sposobu oplatania i supłania. W tej drugiej wersji dodatkowym elementem może być ocena więzów i osoby wiążącej połączona z nagrodzą bądź karą. Tak czy inaczej polecam sznury i linki jako elementy bardzo wysoce stymulujące. Na zakończenie zapytam przewrotnie: jeżeli już mam być związana to dlaczego nie w ten piękny i wyrafinowany sposób?

Brak komentarzy: