10 sierpnia 2007

Przygotowania

I pomyśleć, że po weekendzie jeden jeszcze tylko dzień w biurze, ot po prostu żeby poukładać wszystko na najbliższe trzy tygodnie. I laba. Doczekć się nie mogę. Powoli rozrasta się miejsce, gdzie składowane są rzeczy do zabrania. Powoli, bo czasami trudno jest stwierdzić gdzie coś zostało dobrze schowane. Czas też zabrać się za delikatne poprawki w piance, którą w tym celu należało wciągnąć na siebie. Po raz kolejny stwierdzam, że ubranie się w piankę w pobliżu wody (nawet bardzo ciepłej) na czas założenia reszty sprzętu to pipa w porównaniu z założeniem jej w trzydziestostopniowym gorącu, w domu bez możliwości zalania cieczą. Jednym słowem chłodzenie cieczą jest efektywniejsze od chłodzenia powietrzem, co udowodniono już wcześniej wymyślając chłodnice do silników. Przy okazji wiem już dlaczego pianki kosztują tyle ile kosztują – szycie neoprenu jest równie ‘fascynująco-frustrujące’ jak szycie lacki. Mało mnie szlag nie trafił zanim udało mi się ustawić maszynę w taki sposób, żeby nie pętelkowała (w tym czasie pożegnałam się ze szpulką nic!). O przeszyciu trzech warstw pięciomilimetrowego neoprenu należy zapomnieć. Na szczęście miałam w zasobach pewną szarą, gumowaną tkaninę, która nadaje się świetnie na lamówki. W każdym razie po poprawkach na nogawkach stwierdziłam, że za długie rękawy nie są takie złe i da się z nimi wytrzymać. W każdym razie odechciało mi się kombinacji z odszywaniem brzegu i dalszej gimnastyki przy maszynie.

Mam zamiar wypróbować działanie niektórych zabawek tym razem w niecodziennej sytuacji dwudziestu metrów pod wodą. Liczę na ciekawe doznania zwłaszcza przy zanurzaniu – zobaczymy czy moje przeczucia będą miały odwzorowanie w pirzeczywistości.

Brak komentarzy: