8 sierpnia 2007

Zrobiona w rumieniec

Historia jednej rozmowy w jednym akcie. Tego dnia Prezio pojawił się w biurze pomimo tego, że złożony chorobą był (faceci to jednak słabe jednostki wystarczy większy katar albo trzydzieści siedem stopni na termometrze, żeby byli umierający). Nie ważne. W każdym razie Prezio pojawił się albowiem spotkać się musiał z potencjalną asystentka, a wiadomo, że nikt nie weźmie sobie na głowę problemu pod tytułem wybór asystentki dla prezesa (niech sam wybiera i niech ma do siebie pretensję, jeśli coś będzie nie halo). Tak więc parafrazując znaną sentencję: vini, vidi, wybrał. Pojawia się w drzwiach niosąc tę dobrą nowinę, że ma już asystentkę. Dokładniej to ona ma być nasza wspólna, znaczy Prezia, moja i Operacyjnego. Więc uważałam za stosowne, żeby zapytać kiedy przychodzi i kto zacz. Uważałam, więc zapytałam. W odpowiedzi usłyszałam wśród salw śmiechu „we wtorek” i zobaczyłam wyciągnięte w moją stronę paluchy i zataczającego się ze śmiechu Prezia. Zaczęłam szukać powodów tej wesołości – bezskutecznie. Kiedy przebrzmiał atak śmiechu i Prezio powrócił do jakiej takiej równowagi stwierdził, że spotkanie z potencjalną asystentka to nic, ale dla tych błysków w mich oczach warto było zwlec się z łóżka. No, ja wiele jestem w stanie zrozumieć, ale jakoś nie bardzo potrafię uwierzyć w to, że mogły mi się ślipia zaświecić do kobiety, której w życiu nie widziałam. Nie mniej jednak poczułam jak moja twarz przybiera mało szlachetny odcień cegły, co tylko nakręciło spiralę ubawienia Prezia. Nie powiem, mam ochotę na jaką lalkę, ale żeby tak perfidnie wykorzystać wiedzę o moich preferencjach to przesada. No dobra pobawił się moim kosztem, niech będzie. A teraz od razu zaczęłam się zastanawiać się co to za ziółko ta asystentka, że takie skojarzenia z moją osobą w Preziu wywołać mogła. Wrócę z urlopu to się zobaczy. Czy nadmieniłam, że cała scena rozegrała się w obecności szefa IT, który zniósł ją w absolutnym milczeniu? Nie, tak właśnie było. Z wrażenia zapomniał języka w gębie i oddalił się nie zadając pytania, z którym przyszedł. Nie ma to jak znaleźć się we właściwym miejscu i we właściwym czasie.

Swoją drogą to chyba w moim wieku wypadałoby się już nie czerwienić jak pensjonarka, nieprawdaż? Ewidentnie za mało kontaktów z Młodym, wtedy chociaż mogłam trenować ‘próby’ panowania nad własnymi słabościami. Teraz efekt purpury dopadł mnie w pół kroku. Cokolwiek bym nie powiedziała byłoby tylko gorzej, więc skwitowałam temat ceglastym milczeniem.

Po urlopie muszę znaleźć czas na znalezienie kochanki, bo na dłuższą metę życie bez kobiety jest jakieś… no nie wiem… ‘ma jedna nóżkę bardziej” albo mniej… Hmm a może by tak jakiejś nurkującej lalki poszukać… No to byłoby coś!

Brak komentarzy: