28 marca 2008

Bliżej niż dalej

I niech mi ktoś powie, że audytu nie można poprowadzić jak po sznurku. Dobrze zaplanowane musi się udać. Choć musze przyznać, że towarzystwo w tym roku wyjątkowo upierdliwe było. No, ale nie ma się co dziwić, w końcu zostali bardzo konkretnie zbriefowani. Nie przewidzieli tylko jednego, że nie bardzo będzie się do czego przyczepić. To było wiadomo już po pierwszym tygodniu, w każdym razie ja to wiedziałam. Szukali jak opętani. Wymyślali kombinacje alpejskie, żeby gdzieś znaleźć niespójność, ale nie ze mną te numery Bruner, jak mawiał pewien znany Hans. Kiedy przedłużyli badanie o dwa dodatkowe dni wiedziałam już, że będą siedzieć do czasu aż coś znajdą. A ponieważ został już tylko jeden niezbadany obszar rzucili się nań jak wygłodniała sfora. I stało się to co było do przewidzenia. Jak tylko wyciągnęli na światło dzienne to, co dla nich zostawiłam propozycja korekty i zakończenie badania zostało ogłoszone w ciągu godziny. I na tym cała sztuka polega – zostawić coś, co znajdą ostatnim rzutem na taśmę i dzięki czemu będą mogli (w swojej świadomości!) wrócić z badania z tarczą. Innymi słowy – nie można mieć wysprzątane na tip top w księgach, trzeba trzymać jakiegoś śmiecia na czarną godzinę. I czy to nie przypomina zabawy w ciuciubabkę?

Brak komentarzy: