4 lipca 2009

Fetish po irlandzku nadchodzi

Wrażenia po FF2 już były teraz czas na coś z trochę innej bajki. Fakt, że daleko. Fakt, że w nieznane. Ale za to faktem są też takie 'drobiazgi' jak bezwzględnie przestrzegany dresscode i całkowitym zakazem wejścia dla tekstylnych gapiów. Albo to, że na Zielonej Wyspie takie imprezy odbywają się przeciętnie raz w miesiącu. Klarowne rozpisanie dziesięciu przykazań – wiadomo co wolno a co jest zabronione. Forpoczta donosi, że nie ma problemu z przestrzeganiem zasad. A dlaczego? Ano dlatego, że na imprezie są wyłącznie świadomi imprezowicze.

Nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała nie uwierzę jak nie zobaczę. I powiedziałam. Bilety nabyte, zostało już końcowe odliczanie z zerkaniem na czerwcową zajawkę imprezy. I dylemat co tym razem na siebie włożyć. Bagaż nieduży musi być a ubranka swoje ważą i miejsca zajmują odpowiednio. Zasadniczo wybór został dokonany, jeszcze kwestia dodatków. No i mały problem do rozwiązania jak przewozić silikon. Bo raz, że musi mieć mniej niż sto mililitrów, a dwa że oryginalnie jest w niemetkowanej butelce. Więc z założenia będzie podejrzaną cieczą. A byłoby wysoce niewskazane, żeby pan pogranicznik na bramce nakazał wyrzucić pod groźbą nie wpuszczenia do samolotu. Może butelka po szamponie albo oliwce kosmetycznej będzie dobrym rozwiązaniem? Raczej szampon bo oliwki w opakowaniu mniejszym niż sto pięćdziesiąt mililitrów to nie widziałam.



Brak komentarzy: