12 stycznia 2011

Czkawka

Raport tu, sprawozdanie tam, zestawienie jeszcze gdzieś indziej. I tak przez miesiąc. Check lista w garści i enty raz sprawdzanie czy wszystko jest ok. Niestety jak się jest na końcu łańcuch pokarmowego trzeba mieć dwa razy większą pewność, że wszystko w ni m jest jadane. W efekcie człowiek zamyka oczy po ubraniu choinki a jak je otwiera to jest cholera połowa stycznia. I miesiąc zniknął z kalendarza. A jak przemnożyć to przez ilość zamknięć roku w ciągu życia zawodowego to uciekły mi …dwa lata! Szok! Kupa czasu a w tym wypadku z przewagą kupy!

Skoro nie wieje na mnie wiatr zmian to sama zaczynam proces. Jakoś to tak było na zajęciach z meteorologii, że jak ciśnie wysokie to jakieś fronty czy coś w tym rodzaju się tworzą. Ciśnienie już mi skoczyło. Wystarczająco. Udało się nie eksplodować ale to tylko dlatego, że jestem niewyspana. Plan na najbliższe dni prosty do bólu. Po pierwsze odespać ostatni tydzień. Po drugie obejrzeć w film. W kinie. Nie animowany! Po trzecie zobaczyć skąd wieje i rozpocząć podróż pod wiatr. Przejść przez oko cyklonu i odnaleźć Shangri-La.

Brak komentarzy: