9 lutego 2007

Bez tytułu

Wrzesień – decyzja, dobra decyzja, przeświadczenie dogłębne o jej słuszności.
Październik – odliczanie, odcinanie dni z kalendarza czekania.
Listopad – twarzą w twarz z nowym, poczucie odpowiedzialności za to nowe.
Grudzień – oswajanie, mozolne poznawanie siebie, zapuszczanie korzenić.
Styczeń – zmęczenie i euforia, moje miejsce na ziemi.
Luty – prawy sierpowy, nokaut.

Liżąc rany chce wierzyć, że to nie była pomyłka. Chcę znowu chcieć. Wahanie i dystans to teraz moi towarzysze. Dziś nie poszłam do biura. Nie potrafiłam. Nawet nie zadaję sobie pytania dlaczego. Bo – jak upaja się Zet nowym sformułowaniem – to pytanie retoryczne. Zapomniałam o moim jedenastym przykazaniu. Zgrzeszyłam zaangażowaniem. Chcę wierzyć, że to nie ‘lichość i mizerota’. Dziwnie się plecie…

Brak komentarzy: