17 lutego 2011

Szef kuchni poleca

Z luźnej rozmowy wyklarował się plan na jeden z tych dni kiedy dzieci nie ma w domu i jesteśmy niegrzeczni. Co prawda agenda uległa znacznej modyfikacji w odniesieniu do pierwotnego założenia ale sądzę, że może być ciekawie.

Czym innym jest bowiem socjalizowanie w przestrzeni publicznej a czymś zupełnie innym otwarcie drzwi własnego domu dla cudzych perwersji. Nasz salon był już niemym światkiem kilku spełniających się ludzkich fantazji, był miejscem, w którym ludzie odkrywali swoje mniej lub bardziej mroczne strony. Był takim miejscem i stryszek na wieży, a teraz ma do nich dołączyć sypialnia.

Tym razem w menu latex z silikonem podawany na łóżku i kameralny koncert na harfie z towarzyszeniem trzasku ognia w kominku. W pierwszym daniu będę pełnić role wirtuoza dostarczając wrażeń dotykiem. W drugim daniu uczestniczyć będę z bezpiecznej odległości bo jednak kłujące zabawki nie są moją bajką – dziękuję postoję (i popatrzę).

Brak komentarzy: