20 maja 2008

Ewolucja uległości - uległość nieuświadomiona

Gdzie zaczyna się droga do uświadomionej uległości? Od jednej myśli, jednego skojarzenia rozpętującego kaskady impulsów elektrycznych w synapsach. Od czegoś, co ma się na przysłowiowym końcu języka, ale nie potrafi się tego nazwać. Od czegoś, co zagnieżdża się w zakamarkach umysłu i nie pozwala się stamtąd wyrzucić. Od czegoś, co zaczyna żyć własnym życiem, gdzieś między móżdżkiem a ciałem migdałowatym. Początkowo jest ignorowanym przebłyskiem. Z czasem staje się poszukiwaniem ziarnka piasku na plaży. Niezdefiniowanym czymś, czego brak staje się fizycznie odczuwalny. W chwilach wyciszenia, relaksu powraca samo. Ni to wspomnienie, ni marzenie, ciągle jeszcze bezkształtne, ale takie jakieś potrzebne. Jak brakujący kawałek układanki, zagubiony puzzel. Jeszcze później nabywa się umiejętności przywoływania tego stanu, ciągle jeszcze bardzo nieokreślonego. Dobrą porą jest stan tuż po przebudzeniu, ale jeszcze przed otwarciem oczu. Ja go nazywam snowaniem. Rozluźnione ciało, jeszcze rozespane, dookoła kojące i bezpieczne dźwięki mocy ustępujące powoli miejsca dziennemu zgiełkowi. I ta przywołana nienazwana myśl, która pod wpływem przyglądania się jej zaczyna nabierać kształtów. Nie od razu, nie pierwszego, nie dziesiątego dnia, ale w końcu będzie ukształtowana. Teraz zaś każdego takiego poranka można jej dokładać maleńkie kawałeczki pojedynczych detali. Przywołując ten zaczyn śnić na jawie o tym, czego się nie zna. Tak, właśnie oswaja się myśl. Czasami scena ewoluuje, a czasami odtwarzana jest dokładnie ta sama sekwencja. Przynosząca przyjemność. I podniecenie.

Czasami trzeba lat, żeby to, czego się doświadcza w snowaniu być w stanie wyartykułować na jawie. I nie chodzi mi o publiczne deklaracje, o dzielenie się z kimkolwiek tymi przeżyciami. Chodzi o trzeźwe powiedzenie samemu sobie – tak, właśnie to mnie podnieca, właśnie tego pragnę doświadczyć. Przyznać się przed sobą, co mnie w tym pociąga. Najtrudniejsze – osobisty coming out. Zaakceptowanie własnej fascynacji poniżeniem i bólem. Tym trudniejsze, kiedy kontrastuje z reprezentowana postawa życiową. Bez pełnej i świadomej samoakceptacji tego stanu nie sposób mówić o jakimkolwiek realizowaniu tych pragnień.

Brak komentarzy: