17 maja 2008

Na sprężonym powietrzu

Nieczęsto się zdarza, w każdym razie nie mnie, żeby całkowicie zapomnieć o świecie. Kilka takich momentów, które przeniosły mnie w inny wymiar. Teraz doświadczyłam jeszcze jednego. Świadomego przebywania w miejscu, gdzie kontakt ze światem nie jest możliwy. Po prostu – technicznie nie jest możliwy. Istnieje wyłącznie tu i teraz, a przyszłość sięga co najwyżej do kolejnego zejścia pod wodę. Czas płynie jakimś zupełnie innym tempem. Nawet cos, co nazywam katolickim poczuciem winy, które niestety wyniosłam z domu rodzinnego, nie było w stanie zaistnieć w tamtych warunkach. Żadnego odnoszenia się do tego, że ja tu oni tam. Nic. Zero. Całkowita przejrzystość świadomości skupionej na zwykłych czynnościach – klarowaniu sprzętu, ubieraniu się, wskakiwaniu do wody jak na drugą stronę lustra i powrotach na powierzchnię. Fizyczna przyjemność odczuwana w każdej komórce. Przyjemność w najczystszej formie. Drzemka w kołyszących objęciach koi. Posiłek. I kolejna ekstaza pod wodą. Bez pośpiechu. Świat został gdzieś tam, dalej niż brzeg.

Kiedyś zastanawiałam się, co powoduje ludźmi, że decydują się na pracę divemasterów właśnie tam. Pewnie ilu ludzi tyle odpowiedzi. Dla mnie byłaby to właśnie przyjemność bycia w innym wymiarze, innym czasie i przestrzeni. Ucieczka? Być może, ale jaka piękna i jaka skuteczna. Nie wiem czy na dłuższą metę potrafiłabym tak, ale wiem, że dla własnego zdrowia psychicznego powinnam powtarzać to przynajmniej raz na trzy miesiące, albo nawet dwa. Nie minęły trzy tygodnie od powrotu, a tęsknota mnie obezwładnia. Ja nie potrafię na pół gwizdka, cokolwiek robie musze się temu poświęcić bez reszty. Egiptowo – mój Eden, dziewicze południe.

Brak komentarzy: