20 maja 2008

Sprowokowana

Jakoś tak się zdarza, że z rzadka, ale jednak trafiam na interlokutorów, którzy nie tylko potrafią, ale i chcą podejmować polemikę. Tak było i dziś. Każdy, kto zna mnie choć trochę wie jak bardzo cenię sobie język i swobodę formułowania myśli, zwłaszcza na przysłowiowym papierze. Uwielbiam tarzać się w słowach, podsycać jedną myśl inną, pielęgnującym pociągnięciem pióra bądź klawisza tworzyć byty zahaczone jedynie o rzeczywistość, a jednak realne do bólu.
Dyskurs o uległości, widziany oczyma obu stron. Uległości nieuświadomionej i płochej, uległości odkrywanej, uległości właściwej wreszcie. Dawno już nie pamiętam tak inspirującej wymiany zdań. Z dwóch skrajnie odmiennych pozycji, ze szczytu górskiego i morskiego odmętu. Niewiarygodnie kiczowate zestawienie z tego wyjść mogło, gdyby nie fakt, że tak właśnie chciało to rozlokować przeznaczenie.

Brak komentarzy: