27 listopada 2006

Chce mi się chcieć

Powoli nadciąga stabilizacja. W każdym razie w zakresie przedmiotów codziennego użytku, rytuałów, przyzwyczajeń. Znowu mogę leżeć w wannie z książką, znowu mogę zabrać lapcika do łóżka, a droga z domu do pracy i z powrotem daje się pokonywać na autopilocie. Niby niewiele, a jednak potrafi poprawić nastrój. Cieszy mnie to, że ciągły kołowrotek w pracy odrywa mnie od codzienności, że moje propozycje są akceptowane (i chociaż przysparzają mi dużo pracy to dają też ogromną satysfakcję). W końcu czuję się współzarządzającą przedsiębiorstwem a nie tylko biernym wykonawcą poleceń, których logika, jeśli była, była mi obca.Restrukturyzacja, rekrutacja, reorganizacja oraz inne sprawy na er, czyli krótko mówiąc rewolucja, która nie pozwala zgnuśnieć. Przez ostatni miesiąc zrobiłam więcej niż przez poprzednie pół roku. Znowu mogę powiedzieć, że kocham podatki, że śledzenie zmian w przepisach i znajdywanie nowatorskich sposobów ich skonsumowania sprawia mi frajdę. Dlatego, że ludzie, do których mówię widzą efekt, jaki można uzyskać będąc bogatszym o tę wiedzę. I chociaż wracam zmęczona i wyeksploatowana fizycznie to chce mi się chcieć. I mam nadzieję, że stan ten utrzyma się jeszcze długo. Fakt, że mam mniej czasu na przyjemności, że przychodzi mi podejmować decyzję – sen czy sex, ale cóż nikt nie jest doskonały.

Brak komentarzy: