3 listopada 2006

Trup w szafie

Mówi się - wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. I coś w tym jest. To moje nowe miejsce jest wreszcie takie jak lubię. Pełne życia i ludzi o średniej wieku zbliżonej do mojej albo mniejszej. Taka zwykła biurowa codzienność - "Pan Kanapka", pogaduszki w kuchni przy robieniu herbaty i myciu kubków, recepcja i oczywiście kawały. Trzeba obudzić czujność bo z bandą programistów i kreatywnych nigdy nic nie wiadomo. Dziś na przyklad wysłali z kompa jednego z kolegów, do wszystkich w biurze, zapytanie następującej treści - jeśli ktoś znalazł mój wibrator analny pilnie proszę o zwrot. Nauczka - odchodząc od biurka blokuj kompa :).

Jak mi tego brakowało! Zwykłego biurowego życia. I nawet nie popsuł mi humoru fakt, że odkopałam już kilka trupów w księgach oraz zidentyfikowałam działania na szkodę spółki popełniane przez jednego z członków zarządu. Każdego trupa trzeba wyciągnąć na światło dzienne i z honorami pochować i tym się zajmę w najbliższym czasie. Szkoda mi trochę prezesa bo w nieświadomości facet żył trochę. Ale cóż - przybyłam - zabaczyłam - posprzatam i będzie jak w zegarku. Nie ma takiego bagna w księgach, którego nie da się osuszyć. "Audyt by me" zajmie jeszcze jakiś tydzień potem plan działan w celach naprawczych. A w międzyczasie odpowiadam na telefony z pytaniami jak zaksięgowac ta... a jak wyeksportowac tamto... i dlaczego wiersze w excelu nie układają się "za koleją" (cytat).

Jest fajnie. Lubie jak się coś dzieje, rutyna mnie zabija.

Brak komentarzy: