28 lipca 2006

Dzień jak co dzień czyli kobiety wokól nas...

Wszystko zaczyna się normować, jeśli oczywiście wziąć poprawkę na to, co jest a co nie jest normą. U mnie normą jest inna kobieta w polu zainteresowania Pana Męża. Choćby daleko, choćby tylko wirtualnie, ale już czuję tę energię, która w Nim wzbiera. Uwielbiam kiedy kochając się ze mną opowiada fragmenty rozmowy. Te półtora roku z A. wniosło stabilizację w tej materii, a teraz znowu wychodzi na łowy. Ten błysk w oczach to jest to, co lubię. Gdyby ta nowa ona była bliżej już byłaby zsuczona. Zastanawiam się czy chciałabym być przy tym. I nie wiem. Chyba nie. Nie czuję więzi z tą kobietą, a robienie na siłę sesji dwa plus jeden nie ma sensu.

Zastanawiające jak bardzo zmieniają się mężczyźni kiedy wokół nich jest więcej niż jedna kobieta. Trudno to nazwać, ale jakoś tak jest ich więcej. Są bardziej. Są wszędzie. To właśnie to, co tak bardzo mnie kręci. Ta dodatkowa porcja adrenaliny pobudzająca do działania. I świadomość, że czasami nie wiem czy jest ze mną czy z nią myślami, podczas gdy to nasze ciała się łączą. I to poczucie zadowolenia, triumfu, które uzewnętrznia się z każdym Jego oddechem. Jeśli jest coś niematerialnego, co mogłabym nazwać swoim fetyszem to właśnie TEN stan Pana Męża. W niczym nie przypomina faceta z przed nastu lat - spokojnego, statecznego. Potrafi dziś podejmować decyzje impulsywnie, kierując się hedonizmem jedynie. Mniam. To lubię.

A mojej hedonistki ani widu ani słychu. Zapewne chodzi gdzieś po świecie i zupełnie nic o mnie nie wie. Ale wcześniej czy później wpadniemy na siebie. Nie może być inaczej. Czasami zadane przez kogoś pytanie skłania mnie rozmyślań, choćby po to, żeby móc udzielić odpowiedzi. Dlaczego nie przygarniesz młodego stworzenia, które chciałoby poznać smak kobiecej pieszczoty? Dlaczego? Ano z bardzo prostego powodu. To, co pociąga mnie w kobietach to ich samoświadomość seksualna. Nie chcę w nikim odkrywać skłonności do płci własnej, uczyć, pokazywać. Nie podniecają mnie młodziutkie ciałka bez umysłu, chcące poeksperymentować. Lubię, kiedy ciało i umysł są w zgodzie, kiedy są rzeczy ważne i ważniejsze, a wszystkie mają swój czas i miejsce. Lubię kiedy kobieta kobiecie gotuje taki właśnie los - pełen namiętności i najbardziej wyrafinowanych pieszczot. Bez słów ale i bez pruderii. Jeśli ma ochotę na ciepły dotyk mojego języka po prostu rozchyli przede mną uda. Dla przyjemności. Wyłacznie dla przyjemności. Zamiast na lunch, zamiast na kawę zadzwoni i powie "nie przyjechałabyś do mnie, żeby mnie skosztować". Po prostu. A potem wrócę do biura ze śladami szminki na policzku i subtelną wonią kobiecości na ustach. Zastanawiając się czy ktoś jeszcze miał dziś tak uroczą i smakowitą przekąskę. Nie przyjaciółki od serca, ale przyjaciółki od sexu mi potrzeba. Azylu tajemnicy, z której wrócę w objęcia Pana Męża i snuć będę opowieści o kobiecie, której nie zna. Moja osobista porcja rozkoszy…

Brak komentarzy: