19 lipca 2006

Hej ho, hej ho...

Pochłaniają mnie bez reszty – przygotowania do imprezy. Piszę, skreślam, zmieniam podczas gdy A walczy z pedeefem i jotpegiem, które nie trawią wybranych przez nas czcionek. I ciągle coś do roboty, coś nowego. A to ulotka, a to przypominacz, a to gadżety do wystroju. Tak, tak zakręcona jak świński ogonek. A w wolnych chwilach, których nie ma zdawanie relacji z przygotowań Panu Mężu, który ma kontakt ze światem jedynie via GSM. Jutro sesja wyjazdowa poza biuro, zanosi na niezłą wojnę, ale co tam.

Lista pomysłów z atrakcjami rośnie jak na drożdżach, pytanie tylko jak robić za gospodarza, bramkarza i pokazywacza w jednym? Jeszcze nie wiem, ale chyba trzeba będzie trochę poprzekładać rzeczy różne bo inaczej się nie da. Część sprzętów zwiozę dziś, część wymaga jeszcze paru przeróbek, żeby nadawały się do publicznego użycia. Nie jestem przekonana czy ludzie są gotowi na to, co szykujemy. Nawet M&M kiedy opowiadałyśmy im szczegóły byli troszkę zaskoczeni planami. No, ale jeśli chcemy mieć miejsce, gdzie można się pobawić do woli to trzeba włożyć sporo wysiłku, żeby takim się stało.

Trochę się martwię, że samo przetaszczenie tam tych gabarytowo dużych sprzętów wykończy nas fizycznie. Oj przydałaby się ekipa silnorękich do pomocy w przeddzień imprezy, przydałaby się. Mam nadzieję, że duże auto wjedzie przez tę bramę bo jak nie to mamy dodatkowe 100m do noszenia. Nie ma co jęczeć tylko wyodrębnić w domu miejsce do składowania tego, co już jest gotowe. Hej ho, hej ho imprezę by się szykowało!

Brak komentarzy: