19 czerwca 2009

Dotyk motyla

Wpadłam po uszy do dobrze mi z tym. Wspominam, marzę i projektuję. Tak, tak. Już nie tylko wstępny zarys koncepcyjna ale niemal kompletny strój jest w mojej głowie. Powinno być absolutnie idealnie. Tylko z kolorem mam niejaką trudność bo najlepiej pasowałaby mi ciemna, butelkowa zieleń a dostępna jest szarowata khakość. Alternatywnie metaliczny, stonowany fiolet (urzekła mnie barwa bielizny Jednego Takiego) z dodatkiem odrobiny czerni. Do tego dwufunkcyjność. I dostępność strategiczna. A na to setka silikonu. Oj nosi mnie do niemożliwości. Z racji służbowego wyjazdu do Krakowa w końcówce tygodnia spróbuję zaaranżować spotkanie z GuMistrzem i wyłożyć mu moje wyobrażenie kreacji na powakacyjny debiut J.

Jest sprawą wprost nieprawdopodobnie jak długo żyją w świadomości wrażenia zmysłowe doświadczane inaczej niż zwykle. Weź trochę gumy i silikonu, dodaj parę rąk chętnych do głaskania, jakieś dźwięki i obrazy (dowolnie i tak sporo z nich schodzi na dalszy plan wobec zmysłowości dotyku oraz faktu zamykania oczu). Nie potrafię sobie wyobrazić (a wyobraźnię mam całkiem rozwiniętą) jakie skutki miała impreza na której wszyscy obecni byliby zagumowani i do tego bardzo blisko. Transowa muzyka wymuszająca kołysanie, ciasnota determinująca pierwsze dotknięcia i wreszcie nieskrępowana, zmysłowa orgia dotyku. Wszechogarniające głaski i ocierania, plątanina oddechów odczuwalna przez skórę i skórę. Ciepło, ruch, śliskość i podniecenie. Niesłabnąca feeria czucia, hedonizm w najczystszej postaci. Tu i teraz. Poza światem i poza świadomością.

Kiedyś to urzeczywistnię. Teraz kiedy już widzę czego pragnę zostało tylko wcielić to w czyn. Motylki już zerwały się do lotu…

Brak komentarzy: