3 czerwca 2009

Pobudka

Mózg skręca na powrót swoje zwoje oddychając po miesiącach wyczerpania. Podświadomość wychyla się nieśmiało z kąta. I myśli zaczynają zlatywać się jak głodne ptaki. Najpierw powoli, w czasie snu lub nad ranem. Potem coraz częściej, choć bardzo płoche i ulotne. Ostatnio udało mi się kilka zdybać i nie pozwolić im czmychnąć…

Już zapomniałam jaka to przyjemność zostać w pościeli do południa, na wpół śpiąca, na wpół na jawie, snuć myśl, które we śnie powstała. Minuta po minucie budować obraz, dźwięki, zapachy. Spokojnie prowokować rozwój wydatków. Jak łatwo wówczas sięgnąć palcami tam, gdzie przyjemność przybiera formę cielesną. I drażnić się ze sobą – zostać na progu czy już go przekroczyć. W nieskończoność powtarzać delikatne ruchy opuszków, które jak nikt inny znają drogę na szczyt. Bezgłośnie wzbierające pożądanie, które przelewa się nad tamą rozsądku. Wyuzdanie wyciekające z 'dobrowychowania'. I własny uśmiech do podświadomości – tej leniwej szelmy, która potrafi miesiącami udawać sen zimowy, żeby wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. Jak gejzer wśród śniegu parując niczym pysk zgonionego konia. Tylko piana toczy się z innych zupełnie warg .

Uwielbiam budzić się z orgazmem na wargach J

Brak komentarzy: