3 maja 2005

Ideał

Kiedy kocham to całą sobą, kiedy nienawidzę to do głębi. Taka już jestem. Potrafię wiele znieść, wielu rzeczy się wyrzec, wiele spraw odłożyć na bardzo dalekie miejsce w spiżarni pamięci. Czy tak powinno być? Nie wiem, ale ja taka jestem. Potrafię poskromić swoje pragnienia w imię uczucia, którym płoną. Potrafię wyrzec się pożądania, przyjemności czy rozkoszy zaznanej z innych dłoni, z innych ust... Dla mnie taka jest wtedy hierarchia ważności, takie są priorytety, oczywistości.I wcale moja Miłość nie musi o tym wiedzieć. Nie jestem typem męczennicy, która wszem i wobec rozgłasza swoje poświęcenie. Nie, robię to w sposób naturalny, bo uważam, że tak właśnie powinnam postąpić. I tylko czasami w chwili zwątpienia, w smutku jest mi tak jakoś dziwnie, jakieś stada czarnych ptaków myśli krążą nad moim umysłem. Zaczynam zastanawiać się nas sensem tego co robię...

Dlaczego mam ochotę zaszyć się w którymś ze swoich światów? Być tam, gdzie jestem sobą i gdzie otoczenie jest moim otoczeniem. Tam, gdzie znam każdy kamień, każdy pień i każdy kwiat... Gdzie Ci, których spotykam wiedzą kim jestem i gdzie czuję się dobrze. Może popełniam błąd i nawet o tym nie wiem? Może lokuję uczucia nie tam gdzie powinnam? To możliwe, smutne, bolesne, ale możliwe. No cóż, zawsze zostają wspomnienia, które niczym film mogę wyświetlić sobie w bezsenną noc. Uśmiech, który pamiętam. Szept, który ściskał gardło z emocji. Dotyk, który przenosił góry. Zapach. Włosy zaplatane na palcach. Skóra, tak miękka i cudownie ciepła.

No cóż wspomnienia są tym, czego nie sposób zniszczyć. Będą żyły tak długo, jak długo nie zostaną wyrzucone z pamięci. Tak długo, jak długo inne wspomnienia nie zajmą ich miejsca. Czasami słowa, do których mogę sięgnąć zawsze – listy, rozmowy... Czasami obrazy... zdjęcia, które przywołują wszystko, co się wydarzyło. Czasami zapach czy przedmiot... Wystarcza, żeby odpłynąć do przeszłości... Detale, które pamiętam... Długie, jasne włosy przesypujące się między palcami. Cudownie namiętne usta złączone w pierwszym pocałunku. Powłóczyste spojrzenia, które spotkały się w przelocie. Słowa. I świadomość, że szukam kogoś, kto podaruje mi takie same emocje. A przecież wystarczy jeden telefon, jeden list, cokolwiek... Jest na wyciągnięcie ręki... Widuję jej wirtualne kroki na ścieżkach, którymi i ja chadzam. Dlaczego tego nie robię? Chyba boję się stracić to, co składa się na moje wspomnienia. Czego się boję? Że będzie inaczej niż wówczas, inaczej niż to zapamiętałam. I co wtedy? Wtedy ideał może sięgnąć bruku, rozprysnąć się na miliony maleńkich drobinek, które rozwieje wiatr. A ja pozostanę równie niespełniona jak w tej chwili, ale odarta ze wspomnień. Pozbawiona tego, co dziś stawiam na piedestale, czegoś co daje mi nadzieję i siłę. Wczoraj oglądałam Piąty element, historię o Istocie Doskonałej. No właśnie, co będzie jeśli stracę mój Piąty Element? Mój analityczny umysł podpowiada mi, że mam 50 procent szans na to, że tak się nie stanie. Ale co z pozostałymi pięćdziesięcioma procentami? Czy stać mnie na to, żeby zaryzykować? Dla Niej nigdy nie byłam i nie będę jedyną, ale wtedy kiedy była ze mną – była tylko ze mną. Idealizuję Ją, wiem o tym. Ale nie zamierzam tego zmieniać. Dobrze mi z moim ideałem.

Brak komentarzy: