1 maja 2005

Widmo zmaterializowane, ale czy oswojone?

Widmo zyskało cechy fizyczności. I … nadal jest zagadką. Teraz Widmo ma twarz i mocny, męski uścisk dłoni. Ma głos zostający w pamięci, ale taki, którego nie potrafię przytoczyć (musi dobrze brzmieć przez telefon). Ciekawy to człowiek, niewątpliwie, choć ciągle zagadkowy i nie pozbawiony swojej widmowości.Zabawne, nie byłam skupiona na nim i w efekcie – nie potrafię powiedzieć jakie facet ma dłonie. Zadziwiające, ale nie potrafię. To chyba pierwszy taki przypadek z jakim się spotkałam. Ktoś komu podałam dłoń a nie zapamiętałam wyglądu tej dłoni. Zero. Nic. Kompletna pustka. Ale za to mogę dokładnie opisać jego przedramię, a w zasadzie nawet oba. Tak od nadgarstka do łokcia. Paranoja. Jedno jest pewne. Świadomość jego przewagi fizycznej musiała przyćmić mi ostrość widzenia. A ta świadomość… hmm milutka jest, nie powiem. Trochę podobna do tej, którą wywołuje we mnie mój Pan, świadomość kruchości bytu kiedy Jego palce oplatają szyję, kiedy tulenie przeradza się w uścisk wypierający dech z piersi. Cudowny stan, w którym jakikolwiek sprzeciw, ewentualna walka skazana jest na przegraną. Świadomość drzemiącej siły i nieuchronności zdarzeń. Tak, Gość ze swoją przewagą fizyczną należy do podobnej kategorii. Choć znam ją tylko z Jej relacji…

Trudne momenty? W zasadzie nie było. Miłe spotkanie. Fakt, trochę krótkie, ale miłe. Raz tylko poczułam się dziwnie kiedy wychodziłam na chwilę z pokoju czułam na sobie jego wzrok. Przenikliwy, tak do dobre określenie, przenikliwy. Poczułam się dość dziwnie, znaczy poczułam się, jakbym była tam naga, jakby patrząc na mnie przebijał wzrokiem materiał sukienki. To był moment. Nie zwalniając kroku wyszłam z pokoju i z zasięgu tego wzroku. W łazience odruchowo obciągnęłam sukienkę, jakby upewniając się, że zakrywa wszystko, co zakrywać powinna. Strząsnąwszy z siebie to wrażenie wróciłam do pokoju, gdzie do końca wieczoru nic już nie mąciło jego przebiegu. No może tylko Ona, siedząca tuż obok taka apetyczna… Raz czy dwa przytknęłam usta do Jej ramienia, ale nie pozwoliłam sobie na nic więcej. Nie wiem czy to atmosfera spotkania czy tęsknota za Jej ciałem, ale miałam ochotę dobrać się do Niej właśnie tam i wtedy…

Na koniec jeszcze tylko dotyk kłującej brody na policzku, kiedy się żegnaliśmy i niewiadoma tego, co zostało powiedziane na drzwiami. Kiedy zostali sami - mój Pan i Gość. To było całkowicie poza moją percepcją i to właśnie powoduje pewien niepokój. I znowu, możliwe że nie padło tam Żadne Ze Słów, ale nie mogę wykluczyć, że jednak tak. Niepewność. Domysły. Kocham to uczucie nienawidząc go jednocześnie. Kolejna pożywka dla wyobraźni.

Brak komentarzy: