19 maja 2005

Kobiece pismo ilustrowane i wieczór z dziesiątą muzą

Ile przyjemności może dać mały, lśniący ekran i łóżko... oj duuużo. Ale od początku. Wracając z pracy nabyłam drogą kupna kobiece pismo ilustrowane (tytuł obojętny a nawet zbędny) - w skrócie KPI. Istotne natomiast jest to, że był to zakup wiązany. Miałam ochotę obejrzeć jakiś fajny film a właśnie do niego przyczepione było rzeczone KPI. Tak czy owak weszłam w posiadanie dwupłytowego wydania "Świętego", którego to zamierzałyśmy oglądać z Kochanką w łóżku. Zanim jednak do tego łóżka dotarłyśmy, podjęłyśmy próbę zapoznania się z zawartością KPI, a już na pierwszy rzut oka widać było, że może być "ciekawie". Otóż redaktor naczelny, albo kierownik działu (tego nie udało nam się ustalić precyzyjnie) akceptując zawartość numeru dał nam sporo przyjemności. Zaczęłyśmy od zrobienia sobie jednego z trzech psychotestów. Zaśmiewając się do rozpuku z pytań (i z odpowiedzi) udało nam się dobrnąć do końca. Z drugim nie poszło już tak łatwo. Drugi był o niestandardowych czy wręcz ekstrawaganckich zachowaniach łóżkowych. No i tu już turlałyśmy się ze śmiechu. Bo jak inaczej odnieść się do stwierdzenia, że ekstrawagancją jest sex oralny lub (tak było napisane!) zrobienie "tego" w nietypowym miejscu. No jeżeli takie jest nastawienie ludzi do przyjemności to grozi nam ciemnogród. Język polski nie jest nadmiernie bogaty jeśli chodzi i katalog określeń dla obszaru szeroko rozumianej seksualności. Albo nomenklatura medyczna albo słownictwo powszechnie uznane za wulgaryzmy. Czasami zdrobnienia. Ale nazywania aktu seksualnego, kochania się czy stosunku określeniem "to"? Jak dla mnie przesada! Rozumiem, że nie wszyscy są otwarci i potrafią mówić wprost, ale takie "CÓŚ" to kolejny krok w kierunku tabu. Wrr. Wyuzdanie autora testu zdecydowanie odbiega od naszego a może to nasze wyuzdanie odbiega od ogólnie przyjętej normy? Nie ważne. Mam nadzieję, że zdążę opowiedzieć swojej córce o seksualności i okolicach zanim utrwali sobie w głowie określenie "to". Niech się kocha, niech się bzyka, niech rżnie ale boże uchowaj, żeby "robiła to&"

Doczekawszy szczęśliwie wieczoru usadowiłyśmy się w wannie, a zostawiając krzesełko dla Vala Kilera i Elizabeth Shue. Wkrótce jednak miejscówki okazały się niewystarczająco wygodne i przeniosłyśmy się do łóżka. Święty i jego kobieta mieli zostać na krześle, ale wylądowali na... desce do prasowania. Nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałam film w łóżku. Niesamowity komfort i przyjemność... mniam. Ona w tym filmie zawsze wzbudzała moje emocje, tym razem nie było inaczej. HepyEnda (cytując pewnego gadającego Osła) obejrzałyśmy ok. 1.30. Ale jakoś trudno było usnąć...

Jakoś tak zupełnie samoczynnie przemknęła mi przez głowę scena z pewnego klipu... Mężczyzna wykonujący zdecydowany ruch rękoma, wskazujący na kogoś i gestem przywołujący tę osobą do siebie. A potem lawina ruszyła, ciągle mam w pamięci opowieść mojej Kochanki, o czołganiu się przed nim, o zlizywaniu świeżego nasienia z podłogi tuż przy jego butach... Ta wizja mnie prześladuje, no chodzi za mną krok w krok i nie potrafię jej wyrzucić z głowy. Nie zdążyłam nawet "przebrać" go w myślach w moje ulubione białe ubranko, w którym ćwiczy. Nie zdążyłam... gigantyczny skurcz wybuchnął orgazmem w moim wnętrzu. Jęknęłam jedynie nie dając wiary, że to miało miejsce. Dotknęłam swojej kobiecości zalanej wprost tym, co wycisnął ze mnie skurcz. Jedyne co mogłam wyartykułować to "o! mój! Boże!" to, co powiedziała ona dotykając tego miejsca brzmiało... dokładnie tak samo. Niewiarygodne. Wdarła się we mnie boleśnie, gwałtownie jakby chciała wydrzeć spełnienie. Zamknąć je w dłoni i wyrwać ze mnie. Wszystko było takie szybkie, takie namiętne, takie dzikie. Bez jednego przytulenia, bez pieszczoty, od razu do sedna. Zazwyczaj po fistingu długo dochodzę do siebie, ale nie tym razem. Teraz niemal błyskawicznie dopadłam Jej intymnych zakamarków. Liżąc Ją wsunęłam w Nią dwa palce, potem trzy... była taka miękka, tak cudownie chętna. Doznawałam niemal obłędu, kiedy czułam jak moje cztery palce wsuwają się w rozpalone ciało. Szczytowałam, kiedy kostki przesunęły się poza barierę mięśni. Boże. Jak bardzo chciałam dać Jej tę rozkosz. Jeszcze nie tym razem, ale następnym... kto wie... Może gdybym miała pod ręką oliwkę, gdyby było więcej czasu, gdyby... ale nie tym razem. Szybki, dziki sex w środku nocy... Uświadomiłam sobie, że za trzy godziny muszę wstać. A dzień zaczynam od castingu na księgową. Gdyby nie to - nie dałabym Jej zasnąć do rana - nie tym razem... Jeszcze tylko dzisiejsza noc - jutrzejszej będziemy w domu same :)

Brak komentarzy: